piątek, 10 października 2008

IGŁA NIE TAKA STRASZNA JAK MÓWIĄ

Dziś zaliczyłem kolejne, trzecie szczepienie. Planowane ono było na ostatnią środę, jednak po uroczystościach chrzcielnych miałem małe problemy z brzuszkiem i pani doktor kazała odczekać, aby wszystko powróciło do normy. Mama bardzo się tym zestresowała i miała wyrzuty sumienia, że zjadła coś, co mi zaszkodziło. Prawdopodobnie były to kluski śląskie z sosem odgrzewane na drugi dzień. Były całkiem, całkiem ...
Jednak druga hipoteza to nadchodzące ząbki. Ponoć na tym tle też może boleć brzuszek :( Od paru dni jestem niespokojny i wielką ulgę przynosi mi pocieranie dziąseł wszystkim co popadnie :) Najbardziej lubię gumowego Różyka :) Żel Bobodent poszedł w odstawkę, ze względu na rumianek, na który jestem uczulony :( A szkoda, bo był smaczniutki ;) Choć dzięki temu poznałem smak Tantum Verde. No ale wracam do dzisiejszego szczepienia.
Jak zwykle Mama położyła mnie na przewijaku w gabinecie, a ja od razu wykręcałem główkę za kolorowymi miśkami, które stoją tam na parapecie. Bardzo je lubię :) Zwłaszcza zieloną kurkę :))))
Bardzo dokładnie zostałem osłuchany, w szczególności brzuszek, i okazało się, że jestem gotów do szczepienia. Ważenie i mierzenie było w środę i dlatego tak szybko poszło z Panią doktor. Przez ostatni miesiąc troszkę podrosłem, co odczuł Mamy nadgarstek: 7060 g i 67 cm. Pewnie już nie za długo pochodzę w rozmiarze 68 :) Mama założyła mi rajtuzki i przeszliśmy do pani pielęgniarki. Tu zaczęło się najlepsze! Na przystawkę podano mi rotawirusa. Słodziuuuutki!!! Próbowałem sam chwycić ampułkę, ale niestety nie dali mi jej. Tata pokazywał mi Ważkę i Fafę. Jednak na tym etapie nie były za bardzo potrzebne, bo zajęty byłem smakowaniem malinowego syropku. Ale wszystko co dobre szybko się kończy :( Przyszła kolej na danie główne - ukłucie Infanrixem IPV. I tu Ważka z Fafą spisały się dzielnie, bo nawet nie poczułem kiedy i było po wszystkim. Zostałem pochwalony, a Rodzice aż pękali z dumy :) I tym razem uszło bez płaczu. Szkoda tylko, że tak szybko stamtąd poszliśmy, bo było bardzo miło. Ale słyszałem jak pani pielęgniarka umawiała Rodziców na kolejne szczepienie. Mama chyba już się tym stresuje. Ona zawsze tak wszystko przeżywa. A niepotrzebnie!
W nagrodę poszliśmy na spacer do parku, gdzie spotkaliśmy moją wózkową koleżankę Kingę :) Niestety byłem zbyt zmęczony, szybko zasnąłem i nie dowiedziałem się co u niej słychać :(
Przed Rodzicami czujna noc, jak po każdym szczepieniu. Będą sprawdzać, czy nie mam gorączki. Oby było Ok, bo jutro zapowiadają ładny dzień i bardzo chciałbym wyjść na spacerek :)
Aha! Muszę wspomnieć, że dziś przy kąpieli po raz pierwszy był dziadek Kazik. Chyba spodobały mu się wariacje z Tatą, okrzyki radości i śmieszki na całowanie Mamusi :) Oj! Jak ja lubię to codzienne pluskanie!!!

Brak komentarzy: