niedziela, 30 listopada 2008

SPACERÓWKA I MORELE

Siódmy miesiąc rozpoczął się spacerem , ale już nie w wózku głębokim lecz w spacerowym :) Piękna pogoda za oknem tylko umocniła rodziców w tej podejmowanej od dłuzszego czasu decyzji. Próby zainstalowania mnie w nowy pojazd rozpoczęły się w domu.
I tak to wyglądało :) Było rewelacyjnie!!!


A tak na spacerze :) Po kilku metrach już smacznie spałem. Po przebudzeniu zachowałem się jak na spacerowicza przystało. Obserwowałem otoczenie z uwagą i zaciekawieniem. Jednak po 1,5 godzinie zatęskniłem za domkiem i głośno o tym dałem znać. Moze jutro będzie lepiej ;)



Do dzisiejszych nowości należą także dwie łyżeczki morelowego deserku Hipp. Mama bardzo chciała poczekać z tym jeszcze dwa tygodnie, jednak nie udało się. Stwierdziła, że to chyba odpowiedni moment, ponieważ moje oczy robią się ostatnio jeszcze większe niz są na widok jedzonka. Dwie łyzeczki to zdecydowanie za mało!!!


sobota, 29 listopada 2008

1/2 ROCZKU

29 maj 2008

29 czerwiec 2008

29 lipiec 2008

29 sierpień 2008

29 wrzesień 2008

29 październik 2008


29 listopad 2008

Ten bardzo oczekiwany dzień przeleciał nam strasznie szybko. Byli goście, było wesoło i miło, czyli dokładnie tak jak tego chcieliśmy, choć mama czuje pewien niedosyt nacieszenia się mną jako półlatkiem. Gościnność i wdzięczność za pamięć nie pozwoliły mamie skazać wszystkich na samoobsługę. Jutro musimy to nadrobić :) Ja coraz lepiej czuję się w większej liczbie towarzystwa, sprawia mi to przyjemność i zasypianie po dniu pełnym wrażeń też jest łatwiejsze :) Przeciez mam juz pół całego roku!!!

piątek, 28 listopada 2008

TO JUŻ JUTRO


Dziś wszyscy mieliśmy super humory :) Wywołało je podniecenie oczekiwania na jutrzejszy dzień. Rodzice nie mogą uwierzyć, że pół roku temu pierwszy raz spojrzeli w moje oczka i od tego momentu jesteśmy juz nierozłączni. Strasznie szybko to minęło. Mama mówi, że za szybko, i że to najszczęśliwsze pół roku ich życia. Kochają mnie strasznie mocno. Każdego dnia mi to powtarzają.Tak naprawdę razem jesteśmy nie od sześciu miesięcy, lecz od piętnastu. Często opowiadają mi jak to było kiedy dowiedzieli się, że zamieszkałem w mamy brzuszku. Ponoć płakali ze szczęścia. Ten jutrzejszy dzień sprawia, że mama ostatnio często wspomina ciążę, poród i pierwsze chwile mojego życia. Zawsze ściska ją wtedy w gardle. Ciekawe co będzie jak będziemy kończyć roczek :) O joj joj!!!
Mamy nadzieję, że będzie jutro miło, że będą życzenia, i że inni też będą pamiętać o tym ważnym dla nas dniu :)

czwartek, 27 listopada 2008

MA-MA

Od dwóch dni stałem się bardzo rozmowny, a raczej rozgadany :), ponieważ nie dopuszczam nikogo do słowa. Opowiadam, opowiadam i opowiadam.
Ulubione słowo to ma-ma. Zauważyłem, że jest lekiem na wszystko, np., gdy nie chcę zasypiać w łóżeczku, jestem głodny i natychmiast konieczny cycuś, albo gdy coś mnie nudzi. Mamie na to mięknie serce i od razu mam co chcę :)
Tata chyba jest trochę zazdrosny i zaczął ciągle powtarzać ta-ta-ta-ta. Jak na razie nie wpadło mi to w ucho. Jednak żeby tacie nie było smutno powtarzam za nim "hej" i "o jejku". "Hej" to nasza zabawa coś jak "a kuku", w którą z kolei bardzo lubię bawić się z mamą.
Jest przy tym dużo radości!!!

wtorek, 25 listopada 2008

BLOKADA




Leżaczek-bujaczek został przekwalifikowany w taborecik. Opcję bujania musimy już blokować ze względów bezpieczeństwa. Mama jeszcze nie zdąży mnie dobrze wsadzić i zapiąć pasy, a ja już szukam co ciekawego można znaleźć na podłodze :) A jak już wszystko dokładnie jest obejrzane to bardzo zajmujące jest majstrowanie przy zapięciu nie pozwalającym uwolnić się z tego leżaczka. Nie byłoby miło zrobić fikoła w przód, bo na guzy jeszcze na pewno przyjdzie czas.

poniedziałek, 24 listopada 2008

MARCHEWKOWY NOS

Pierwszy tej jesieni śnieg nie wywołał większego zainteresowania, jednak rodzice starali się, żebym polubił go tak jak zielone listki na drzewach. Sanki zostały odpuszczone, ale na naszym balkonie pojawił się nowy znajomy. Ciekawe jak długo z nami pomieszka?

niedziela, 23 listopada 2008

PRZYJEMNY MIESIĄC

Listopad to miesiąc wielu uroczystości. Najpierw były urodziny babci Halinki, później już wspominane urodziny Kingi, a po nich 3. urodzinki Jagódki (chrześnicy taty), które świętowaliśmy wczoraj :)
Było bardzo wesoło i co najważniejsze humory wszystkim dopisywały. Oczywiście nie chodzi tu o gości po 18., ale o mnie i Jagę :) Nasze wcześniejsze kontakty były nam raczej obojętne, a wczoraj wyglądało to już inaczej. Uważnie obserwowałem Jagódkę, uśmiechałem się do niej, a ona zabawiała mnie pokazując mi swoje zabawki. Nawet zrobiła mi niespodziankę podarowując w tajemnicy swoją naklejkę ulubionego Kubusia Puchatka, którą nakleiła na mój leżaczek. Ten wyraz sympatii odkrył dziś tata. :)
Jagódce bardzo spodobało się dmuchanie świeczek i zrobiła to też za poprzednie dwa lata.

Również w listopadzie jest święto rodziców. Z tej właśnie okazji mogłem spróbować jak smakują róże. Okazało się, że nie są jadalne, lecz pięknie pachną i mocno kują. :)

Ale to nie koniec ;) Jeszcze w tym miesiącu będą imieniny dziadka Zdzisława, urodziny wujka Jarka i oczywiście moje pół roku!!!

czwartek, 20 listopada 2008

CO NOWEGO?

Od pewnego czasu pojawiło się u nas parę nowych zachowań, o których nie mozemy nie wspomnieć :)
Po pierwsze zdarza się zasnąć bez smoka. Ten gumowy przyjaciel służy tylko do zasypiania, ale mama już chciałaby się go pozbyć. Obawia się, że kiedyś zacznę domagać się go częściej. No zobaczymy co z tego wyjdzie :)
Po drugie stałem się plujkiem :) Ostatnio spodobała mi się zabawa śliną. Nie, to nie chodzi o ślinienie się. Całkiem świadomie pluję i świetnie się przy tym bawię. Potrafię też zrobić słynne "BRRRR". :)
Po trzecie zmęczenie sygnalizuję już nie tylko pocieraniem oczu, ale w tym celu tarmoszę też swoje uszy. Jak wykręcam je we wszystkie strony, tak, że aż robią się czerwone, to znak dla rodziców, że już pora na drzemkę.
No i najważniejsze czwarte! Bardzo interesuję się czym mama z tatą tak często się zajadają. Łypię oczami na jedzenie i ruszam przy tym szczęką. To chyba znak, że już jestem gotów na coś więcej. Dziś pomlaskiwałem na Bobo Fruta jabłkowo-marchwiowo-morelowego, które mama codziennie pije, a mnie pozwala tylko na to patrzeć. Choć chyba ma z tego powodu lekkie wyrzuty. A to wszystko dlatego, że nie chce się poddać namowom innych i z nowościami czekamy do połowy siódmego miesiąca. Czyli jeszcze trzy tygodnie. Ambitnie trzyma się postanowienia, że póki co jej mleko jest dla mnie najlepsze. No i ta bliskość :) Chyba wytrzymam!

URODZINY KINGI


Wczorajsze urodziny Kingi dostarczyły mi wielu wrażeń. Bacznie obserwowałem wszystko, wszystkich i analizowałem. Jak to ja byłem bardzo oszczędny w rozdawaniu uśmiechów nieznajomym (trochę ich tam było). Zaciekawili mnie dwaj 5-letni chłopcy, ale oni byli zbyt zajęci wspólną zabawą i nie zwracali na mnie uwagi :( Robili przy tym bardzo dużo hałasu, który wbrew niepokojom mamy i taty, w ogóle mi nie przeszkadzał :) Z obserwacji wywnioskowałem, iz impreza pierwszoroczkowa to super sprawa, choć jubilat czy jubilatka i tak nie wie o co chodzi. Jest tort, szampan, "STO LAT", są prezenty, życzenia i całusy, ale co, jak i dlaczego to nie wiadomo. Dobrze, że mnie to czeka dopiero za 6 miesięcy i 9 dni.
Impreza minęła mi i rodzicom sympatycznie i spokojnie ( wszyscy mówili, że jestem bardzo grzeczny:) ). Podróż w jedną i drugą stronę przespałem, więc godzinna jazda samochodem nie dłużyła mi się zbytnio. Powrotna nawet była przyjemniejsza, ponieważ towarzyszył jej piękny sen, o którym zdradziłem mamie nieschodzącym uśmiechem z buzi. :)
W domu po kąpieli było trudniej zasnąć, nawet były chwile płaczu, ale jakoś sobie poradziliśmy. Po tylu emocjach to dość zrozumiałe w moim wieku.

Podziwiamy Kingi tort :)


A później to już każdy zajął się sobą :)

wtorek, 18 listopada 2008

SIŁOWNIA

Jutro czeka nas mega imprezka urodzinowa:) Są to bardzo ważne urodziny - z okazji ukończenia 1. roku :) Niestety, albo stety (fajnie jest być niemowlakiem) nie mojego :), lecz koleżanki Kingi. Prezent juz zapakowany i nawet osobiście pomagałem w tym mamie. Papier był tak kolorowy, że nie mogłem mu się oprzeć. Trochę go pogniotłem, ale tak szczerze od serca :)
Przed jutrzejszym dniem postanowiłem zadbać o swoją kondycję fizyczną. Wykorzystałem do tego celu matę. Wprawdzie jest to mata edukacyjna ale do usprawnienia mięśni też świetnie się nadaje :)



niedziela, 16 listopada 2008

KONIEC I POCZĄTEK

Dziś zamykamy rozdział pt. "Urlop macierzyński i wypoczynkowy", a jutro rozpoczynamy nowy o nazwie "Urlop wychowawczy". Mama jest szczęśliwa, że będziemy mogli być ze sobą 24h, ale już myśli co będzie za rok. To cała mama :) Obiecuje sobie, mnie i tacie, że nie będzie martwić się na zapas i miejmy nadzieję, że dotrzyma słowa. Przeżyjemy wspaniały czas, który mama chciałaby wykorzystać na maxa :) Oby tylko nie dopadła nas zmora codzienności. Nie damy się!!!

Niektórzy twierdzą, że będą to dla mamy wakacje i nie wiemy co o tym myśleć. Bo przecież mamy na wychowawczym wcale nie są gorsze od mam pracujących. To stwierdzenie podziałało nam na ambicje.

Ciekawe co przyniesie ten rok? Na pewno będzie wiele ważnych chwil i wydarzeń, którym nie pozwolimy umknąć.

sobota, 15 listopada 2008

PRZEMĘCZENIE

Jak zawsze przed kąpielą jestem wesoły i rozbrykany, tak dziś byłem nie do poznania.
Przyczyna - tytułowe przemęczenie. A to dlatego, że paskudna pogoda nie pozwoliła na poobiedni spacerek. :( A co ma jedno do drugiego? Oj wierzcie, że ma!
Ostatnio zaśnięcie w ciągu dnia to sztuka przez duże S. Pozwalam sobie na chwilę drzemki podczas jedzenia, a pozostałą potrzebę snu zaspokajam podczas spacerów. I dlatego jeden spacer zamiast dwóch zaburzył rytm dzisiejszego dnia. Ze zmęczenia nie miałem siły na tradycyjne wygłupy z tatą i wyglądałem jakbym zmuszał się do trzymania otwartych oczu. Sił zabrakło nawet na marudzenie. Nie cieszył mnie też ulubiony Acidolac (mama daje mi go od paru dni z powodu mojego ulewania, bo kropelki homeopatyczne zostały odstawione z powodu dużej ilości Et-OH - jakoś nie było okazji o tym wspomnieć), a to oznacza, że było ze mną kiepsko.
Po kąpieli był cycuś, później kilka wymachów nóżkami w łóżeczku i nawet mama nie zdążyła mnie ucałować na dobranoc, a ja już spałem. Po prostu padłem!
Rodzice mówią, że muszę nauczyć się zasypiać w ciągu dnia w domku. Jednak czują, że nie będzie to łatwe. Mama próbuje różnych sposobów na znalezienie chwili dla siebie, ale jak dotąd udaje mi się zmrużyć oko tylko przy niej :)

czwartek, 13 listopada 2008

PRZYMIARKA



Dziś przymierzaliśmy się do nowego krzesełka. Siedzenie już coraz lepiej mi idzie, choć jeszcze nie samodzielnie, ale cały czas próbuję. Rodzice postanowili sprawdzić jak dam sobie radę już w tak poważnym fotelu. Okazało się, że całkiem nieźle. :) Oczywiście pozycja nadal podchodząca pod półleżącą, ale znacznie lepsza jak w leżaczku-bujaczku :)))
Mama mówi, że wyglądam w nim jak w pojeździe kosmicznym :) Jeszcze jakiś czas nie posłuży do celów konsumpcyjnych, ale jest świetnym miejscem do obserwacji zabawek i otaczającego świata :)

OBSERWATOR

Powoli staję się uczestnikiem placów zabaw. Zaczynam od czynnego obserwowania :) Bardzo podobają mi się szalejące dzieci, kolorowe zjeżdżalnie, wesołe karuzele i w ogóle wszystko jest takie SUUUPER!!! Jesienna pogoda nie zawsze pozwala na harce na huśtawkach, więc rodzice pokazali mi wczoraj bawiące się dzieci w Manufakturze. A ponieważ cierpimy na brak towarzystwa w młodszym wieku, dlatego wrażeń był ogrom. Już nie mogę się doczekać kiedy ja tak będę hasał :) Mama mówi, że w przyszłym roku na pewno :)

Zachwyt nad karuzelą :)

Ja też chcę tam wsiąść!!!


wtorek, 11 listopada 2008

MĘSKIE SPOTKANIE

Wczoraj odwiedził nas wuja Jarek :) To jest bardzo ważny wujo, ponieważ to mój chrzestny :) Niestety odwiedza mnie dość rzadko tłumacząc to brakiem czasu. Wszyscy z tego powodu bardzo ubolewamy :( Jednak jak już się pojawi to rozpieszcza mnie jeszcze bardziej niż rodzice :))) Pozwala mi na wszystko na co tylko mam ochotę. Muszę z tego korzystać, ponieważ za 4 miesiące pojawi się dzidziuś wuja (najprawdopodobniej będzie to Kuba) i ta miłośc będzie podzielona na nas dwóch. Rodzice mówią, że nie będzie tak źle, bo wtedy tej miłości będzie dużo więcej, a ja będę miał kompana do zabaw.

Wuja pozwala mi naprwdę na wiele :)



poniedziałek, 10 listopada 2008

MLECZNY GRYZAK

Rodzice podsuwają mi rózne gumowe zabawki w celu ulżenia moim dziąsłom. Jednak ja ostatnio odkryłem na to świetny sposób.Nic go nie zastąpi :) Po jedzonku zaczynam zabawę w "ciągnij smoka". Tym smokiem jest mamy brodawka. Wygląda to tak, że łapię ją między dziąsła i ciągnę ile się da :) Uwielbiam ją przygryzać. Mama lubi też te nasze pieszczoty, ale obawia się ząbków. Wtedy to chyba nie będzie już takie zabawne. Oczywiście dla niej. Chyba będzie musiała pożyczyć ode mnie jakiegoś gumowego gryzaka i mocno zacisnąć na nim zęby.
Z tego powodu tak bardzo nie tęskno nam za pierwszymi mleczakami ;)

piątek, 7 listopada 2008

POMOC KRABA

Z chwilą opanowania obrotów na brzuszek lezenie na pleckach poszło w niepamięć. Zakłóciło to spokój ubierania, rozbierania, a najbardziej przewijania :) Z pomocą mamie przyszedł zawieszony nad przewijakiem KRAB ze swoją brygadą, tj. żółwikiem, rybką Nemo i delfinkiem. No i dołączyła do nich ostatnio pszczółka o długich, zgrabnych nóżkach i to właśnie dzięki tym nózkom mama może zmienić mi pieluszkę. Ja szaleję, nad głową rozbrzmiewają się dźwięczne dzwonki, a mama robi swoje. Choć nie zawsze jest to łatwe ;) Zazwyczaj przy tym szaleństwie rodzice oberwią w czoło lub nos ;), ale nie narzekają, więc huuuulaj dusza!!!


A to już istne szaleństwo! :)


wtorek, 4 listopada 2008

A CO TO TAKIEGO? :)

Wróciwszy dziś ze spaceru mama jak zawsze rozebrała mnie, a mnie bardzo zaciekawiło coś, co raz mam zakładane na nóżki, a innym razem zdejmowane. Zawsze to coś jest w wersji podwójnej. Do tej pory oglądałem to, a nawet smakowałem zadzierając nóżki do buzi. Tym razem postanowiłem zagłębić się w dokładną analizę i dowiedzieć się co to takiego. Z budową poradziłem sobie bez większych problemów, a nazwę podpowiedziała mi mama i okazało się, że są to BUTY :)


Spody też niczego sobie ;)

Tylko dlaczego muszą być dwa takie same ?

niedziela, 2 listopada 2008

PRZEOCZENIE

Muszę przyznać się do pominęcia jednej bardzo ważnej sprawy. Chodzi o mój kolejny krok do przodu :) Zapomniałem pochwalić się, że krótko przed ukończeniem 5.miesiąca mistrzowsko opanowałem obroty z plecków na brzuszek łącznie z samodzielnym wyciąganiem rączki spod siebie :) HUUURRRAAA!!! Tak mi się to spodobało, ze już nie da rady leżeć wpatrując się w sufit. W związku z tym mama musi mnie mieć cały czas na oku i przewijanie też nie idzie nam już tak szybko i łatwo. Ale przynajmniej coś sie dzieje :) Chyba dlatego więcej czasu spędzam teraz na podłodze. Mama robi mi tzw. plac zabaw, ale moim zdaniem to jest dobry punkt obserwacyjny na Biszkopta, którym ostatnio dużo się interesuję. Najbardziej cieszy to tatę.
Rodzice z tych moich obrotów radują się ogromnie, tym bardziej, ze ktoś (pewnie jakaś mądralińska pani doktor) kiedyś straszył ich rehabilitacją. Jednak sami ostro wzięli się za mnie i widać postęp. Nic na siłę i wszystko w swoim czasie!
A z takiej perspektywy ostatnio oglądam świat :)