niedziela, 30 sierpnia 2009

Z TALERZYKA



Do tej pory tak podane kanapki zawsze lądowały na podłodze. Spróbowaliśmy z biszkoptem i jabłecznikiem. I co? Na podłodze nie było nawet okruszka :o) Teraz pod przykrywką biszkopta będzie przemycanie ;o). Bo jeśli to można wsadzić do buzi, pogryźć i połknąć, to czemu wszystko inne parzy już na etapie rączek.
Trenowanie niekapka odstawiliśmy z powodu choroby, więc fajnie, że chociaż to przeszło ;o)

ZAMKNIĘCIA DZIEŃ DRUGI

Chorobowo, kanapowo. Katar, stan podgorączkowy i ogólne złe samopoczucie. Do tego zęby :( 24 h nie jest łatwo wysiedzieć w domu. Zwłaszcza w taką pogodę ;( A, że to zalecenie lekarza, więc siedzimy. Ciężko też ze spaniem i dlatego od 6 rano bajki. Bo na nic innego nikt nie ma siły. Wzięło nas wszystkich. Tatę wcześniej, wczoraj Jula, a dziś Mamę :( ECH!!!


A, gdy leki zaczynają działać robi się trochę radośniej. Na szczęście!

piątek, 28 sierpnia 2009

CIĘŻKO JEST ZMIENIĆ STARE PRZYZWYCZAJENIA

Oj i to jak!
Kolekcję niekapków i bidonów mamy dość sporą. Każdy praktycznie nowy i praktycznie nieużywany. Początek jest zawsze obiecujący. No bo ładny, kolorowy, z kotkiem i myszką, no i nowy. A potem BACH i wołanie o butelkę ze smokiem.
Dziś miałam silne postanowienie kolejnego podejścia. To miał być dzień bez butlowego smoka. Myślę sobie nie dam, a pić się będzie chciało, więc może pociągnie i załapie. Zapowiadało sie nieźle. Zaczęliśmy zaraz po przebudzeniu. I owszem, pociagnął. I to nawet więcej razy. Jednak nie jestem pewna czy to co pociągnięte zostało połknięte.

I tak Julko stwierdził, że tym wynalazkiem to będzie pił misio.

Z obawy, że w tak upalny dzień Julko mógłby paść z pragnienia, poczciwą butelkę podałam. Ale też nabyłam kolejną, potencjalną butelkę treningową do kolekcji. Użyta została nawet całkiem pomyślnie, więc postanowienie weekendowego trenowania nadal silne :)

A KUKU



Tego typu książeczki ostatnio bardzo się spodobały. Odkrywanie kto lub co kryje się pod okienkiem to wielkie wyzwanie. I co najważniejsze okienka nie są udzierane ;) Zaglądamy, nazywamy, zamykamy i lecimy dalej.

czwartek, 27 sierpnia 2009

WYWROTA

Z samodzielnym załadowaniem i rozładowaniem problemu nie ma. Jednak jeden jest - z samodzielnym ruszeniem. A powozić się wywrotą jest fajnie :)

środa, 26 sierpnia 2009

KARUZELA, KARUZELA...




Teraz tego typu gadżety sprawdzają się na spacerach.

wtorek, 25 sierpnia 2009

Z MICHALINĄ NA LODACH


Kto na lodach, a kto na suchych waflach to nie ważne ;) Grunt, że miło było!
Nie wspominałam, a chyba powinnam, że julkowa dieta dawno już zapomniana. Od miesiąca nie boimy się juz, że ktoś poczęstuje Julka glutenem :))) Choć pewnie wkurzać będzie nas to nadal. Zaczęło się od wyników badań. Okazało się, że o żadnej alergii, albo o innej strasznej chorobie (nazwy nawet nie chcę wymieniać) mowy nie ma! To co było to prawdopodobnie chwilowa nietolerancja, która jak zostało sprawdzone minęła :) I tak małymi kroczkami doszliśmy do ponownego spożywania buł, poznaliśmy nabiał, który wsuwany jest z predkościa światła ;), a Bebilon Pepti zamieniliśmy na Junior. I jest OK! :) HURRRRAAA!!!

niedziela, 23 sierpnia 2009

GDY NIE MA DZIADKÓW W DOMU...

... to odkrywamy skarby.
I to jakie!!! Tato pamięta jak się nimi bawił.
Całe pudełko i żaden Made in China.

Nowe opanowane słowa to BMW i VOLVO :)

SPACER DO LASU

Miał być. Skończyło się na podjeździe sąsiadów. Za daleko to nie zaszliśmy. Spędziliśmy tam dobrą godzinę. I gdyby nie pieluchowa awaria, to nie wiem jak długo byśmy tam byli. W sprawie kierunku marszu mamy teraz niewiele do powiedzenia. Już wiemy, że bez wózka to nie ma się co wypuszczać.

NA SŁUŻBIE

Babcia z Dziadkiem wyjechali. Koty zostały. A że Dziadek spać by nie mógł, gdyby nie było doglądających, więc trafił nam się weekend poza domem :). Rolą opiekuna kotów najbardziej przejął się Julko, który co trochę sprawdzał stan misek dwóch niejadków. Krzyczał AM AM AM, brał nas za ręce i pokazywał, że kocie miski są pełne. Bywało, że któregoś udało mu się namówić :)

Przy okazji doglądane też były kwiaty.

środa, 19 sierpnia 2009

19.08 - JULIUSZA

To pierwsze świadome imieniny. Świadome dla Rodziców, którzy pierwsze przegapili. Z niezdecydowania, a może i z przejęcia nową rolą. A dla Julka był to po prostu wesoły dzień z wszystkimi Dziadkami :) O rany! Co to było! Więcej ludzi niż zwykle i szczęście niesamowite! Mama była potrzebna tylko do AM i późnym wieczorem, gdy już zmęczenie brało.
A oto wielbiciel STO LAT :) Śpiewajcie, śpiewajcie, a ja będę bił brawo!

A tu na spacerze w niecodziennym składzie.

Dobrze jest czasem poświętować :)

wtorek, 18 sierpnia 2009

BATERIE

Nie wiem co w nich takiego jest, że Julko je tak uwielbia. Wystarczy głośno powiedzieć, że trzeba wymienić baterie, a On już pokazuje gdzie należy odkręcić i nie odpuści. Wymiana musi być natychmiastowa. I do tego jak pięknie kręci śrubokrętem :)

To akurat było pożegnanie karuzeli, która wg producenta powinna być przy łóżeczku do 5 misiąca. Nam grała znacznie dłużej. Zaczęła też wcześnie, bo gdy Julko był jeszcze w brzuchu :)Pewnie jeszcze jej żywot trwałby, gdyby Julek nie zaczął się na niej podciągać. Tu już nie dawała rady. A szkoda!

niedziela, 16 sierpnia 2009

TROCHĘ WODY...

... dla ochłody!!!

MIEJSKA PLAŻA

Są na niej kamienie, prawie tak piękne i cenne jak bursztyny :)

Można na niej zrobić małe przemeblowanie :)

I są chłopcy, którzy mają super zabawki, którymi nawet sie podzielą :) Jednak z "maluchami" się nie pobawią :(
Ale są też rówieśnicy! :)
To pokrzepiło serce mamy :)

PASAŻER

Ale nie na gapę ;)
Z powodu zbyt stresującej jazdy samochodem dla obu stron w ciut dalszą podróż wybraliśmy się pociągem. I pomysł ten na szczęście nie okazał się niewypałem :)
Julko zadowolony ludzi zaczepiał, rozmawiał o AM, CIUCH i BRUM ;) Śpiących budził ;)
Jechaliśmy klasą, w której podają ulubioną kaszkę na drugie śniadanie :)
Kiedyś Mama często tą klasą jeździła. Ale to były czasy kiedy kaszki jeszcze nie podawali.


DÓŁ NAD RZEKĄ

Mama zdecydowanie wybiera morski piasek. Ale jak się nie ma co się lubi... ;)

Dla Julka to chyba bez różnicy :)

czwartek, 13 sierpnia 2009

GDY TATA WRACA Z PRACY

To przywozi super prezenty.
Tato pyta: Pójdziemy kopać piłkę?
Julko odpowiada: DÓÓÓŁ.
I tu ścisnęło nam serca :(
Na szczęście kopanie piłki też ucieszyło :)




WZAJEMNE ZAINTERESOWANIE :)


Chciałabym aby taka komitywa była zawsze :) Bo ja pamiętam różne relacje z kuzynkami. Wyrywanie włosów też ;)

wtorek, 11 sierpnia 2009

OBIECANA WYPRAWA

Ostatnio Julko rozkochał się w pociągach. Śniadaniu obowiązkowo towarzyszy bajka "Tomek i przyjaciele". Jak tylko zabieramy sie za jedzenie Julko mówi CIUCH CIUCH.
Na wakacjach też często napotykaliśmy przeróżne ciuchcie. Jedna taka drewniana przyjechała z nami do domu.
Po powrocie obiecany był dworzec PKP. No i tam najpierw było niedowierzanie w nadjeżdżający pociąg, później zaniemówienie i dopiero gdy pociąg odjechał było CIUCH CIUCH i żal, że nie można za nim pobiec. Chyba się podobało :)

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

SŁYSZYMY JESZCZE MORZE I MEWY

Wczoraj wróciliśmy.
Było nam tak cudnie, że wracać nie chciało się.
Wszystkim nam te wakacje dobrze zrobiły.
Odpoczywaliśmy, cieszyliśmy się sobą, pokazywaliśmy Julkowi świat... A Julko cieszył się wszystkim. Te dwa tygodnie to wiele dla jego rozwoju :) Klimat mu służył. Zmiana otoczenia również. Rozgadał się, rozchodził, rozjadł, a nas jeszcze bardziej rozcieszał :)
Pożegnanie morza było długie i z łzami w oczach.

Zmieniając dziś stronę w kalendarzu przeczytałam "CZASEM NA ZIEMI JEST JAK W NIEBIE". To prawda! :)

czwartek, 6 sierpnia 2009

SKACZMY DO GÓRY...

Zapał na wejście za każdym razem ogromny, a później z 15-stu minut robi się 15 sekund ;)

NADMORSKIE SPOTKANIA Z LIWIĄ

W końcu była okazja spotkać i poznać Liwię :) Tatusiowie znają się "od zawsze". Jednak przez ostatnie dwa lata ciągle było nie po drodze do spotkania. Dobrze, że są chwile i miejsca, w których czas biegnie spokojniej :) Bo znajomość ze zdjęć to co to za znajomość ;) A Tatowie cali szczęśliwi, że mogli się pochwalić swoimi Pociechami :) No i Mamy mogły się wreszcie nagadać :)

ODPOWIEDNIA PORCJA MORZA

Plaża? Podeszła idealnie :)
Morze? Tak idealnie to już nie.
Najlepszy kontakt z morską wodą to tylko w takiej dawce. To akurat po Mamusi ;)


Bo po co do wody kiedy można posiedzieć w dole :)


Zaczynam się zastanawiać gdzie taki dół będziemy kopać po powrocie do domu.

niedziela, 2 sierpnia 2009

W POKOJU NIE POSIEDZI

Kiedy dla Mamy jest jeszcze za wcześnie i za zimno Tata łapany jest za rękę i prowadzony do drzwi.

NA DOBRY SEN...

... znów plaża. U nas to już nałóg.
Jednak jest coś co z tej plaży wyciąga.

To oczywiście BRUM BRUM.