poniedziałek, 29 grudnia 2008

7

Dziś jak co miesiąc świętujemy :)
To już siódmy miesiąc. Ale to leci!!! Wcześniej rodzice nawet nie umieli sobie wyobrazić jak to będzie, gdy będę takim dużym chłopcem. A jest WSPANIALE!
Z rana było jak zawsze STO LAT i obowiązkowe wspominki. To mama lubi najbardziej ;) Chyba się starzeje.
I było tatowe szaleństwo :) Mamie ciężko było tak stać z boku, ale przecież ktoś musi cykać foty.




sobota, 27 grudnia 2008

UWAGA! JADĘ!




Jak na mężczyznę przystało pojazdy to mój żywioł. Nikt nie musiał podpowiadać co zrobić z kierownicą. :) Bo to przecież oczywiste. Klakson też się sprawdził :)

SKRÓT Z PIERWSZYCH ŚWIĄT

Święta rozpoczęliśmy wyczekiwaniem na pierwszą gwiazdkę. Uczestniczyłem w życzeniach i łamaniu opłatkiem. Od tylu całusów na raz byłem ciut zdezorientowany. Ale przy obdzieraniu prezentów z kolorowych papierów szybko doszedłem do siebie ;) Niestety nie możemy tego pokazać, ponieważ straciliśmy prawie wszystkie zdjęcia z mojej pierwszej wigilii :(

Był tata w czapce Mikołaja i babcia jak zwykle z talerzami. Na kogoś zawsze to wypadnie. Dziadek nie wypuszczał mnie z rąk.

Przez te trzy dni zaprzyjaźniłem się z naszą choinką.

Długo oczekiwana chrzestna wreszcie nas odwiedziła :) Wujo Wojtek na dzień dobry powiedział "Jaki on duży!". No tak! Przez ostatnie trzy miesiące trochę podrosłem ;) Przecież coś trzeba było robić. Mamy nadzieję, że teraz tak długo nie będziemy musieli na nich czekać.


Za to osobiście odwiedziłem ciocię Ewelinę i wujka Jarka, u których też była piękna choinka. I była prababcia, która najlepiej robi "kosi kosi" :).

To BARDZO duży skrót z moich pierwszych świąt. Rodzice nie zamieniliby ich na żadne inne. Przebiegły one głównie w skupieniu na mojej osobie. Mamie przelatywały wspomnienia jak to rok temu jeszcze nawet nie było widać, że jestem w jej brzuszku. A tu teraz całe 8 kilo szczęścia, któremu można śpiewać kolędy, pokazać sianko pod obrusem, dać do rączek opłatek i mówić jak bardzo się je kocha.

wtorek, 23 grudnia 2008

CHOINKA

Mamy choinkę! :) Tę radość bardziej wyrażają rodzice, bo jak się okazało, większego wrażenia na mnie to drzewko nie zrobiło. Mama z tatą myśleli, że oszaleję z zachwytu, a było całkiem normalnie. To oni bardziej radowali się, gdy w trójkę poszliśmy ją wybierać , gdy przynieśliśmy ją do domu (raczej, gdy przyniósł ją sam tata), aż kiedy w końcu razem ją stroiliśmy. "Razem" - to ciut przesadzone ;) Owszem, bardzo podobały mi się ozdoby, ale nie miałem ochoty ich wieszać, lecz próbowałem jak smakują. Nawet podwieczorek odbył się przy choince - mama próbowała wzbudzić moje zainteresowanie. :) Poszło nieźle! Moje paluszki przekonały się jak kujące są te igiełki.
Piękny nastrój wprowadziło nam to drzewko i strasznie cieszymy się na te wspólne święta!
Życzymy wszystkim również tyle radości i WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

czwartek, 18 grudnia 2008

UŚMIECH I ŁZY

Można powiedzieć, że mama nigdzie nie rusza się beze mnie. A jak już musi to stara się jak najszybciej wrócić. Dłużej jak na 1 godzinkę nie udało jej się mnie jeszcze zostawić. Zdaje sobie sprawę z tego, że to nie jest zdrowe.
Ostatnio nasze powitania są wyrazem szczęścia i żalu jednocześnie. Jestem szczęśliwy, że znów przy mnie jest i wyrażam to głośnym śmiechem, a za moment płaczem. Rodzice zachodzili w głowę dlaczego tak się dzieje. Wytłumaczył im to biuletyn Instytutu Pampers.

"Po każdym okresie rozłąki z malcem, zostaniesz powitana jednocześnie przez uśmiech i łzy. Jest bardzo szczęśliwy i podekscytowany, że Cię widzi. Ale pięć minut póżniej maluszek wpada w szał i wydaje się być zmartwiony. Wbrew pozorom nie jest to wcale okazywanie złości czy żalu za to , że wyszłaś z domu bez Niego - jego sposób na ukaranie Mamy. To ukazanie emocji wskazuje tylko na olbrzymie przywiązanie dziecka do Ciebie i stanowi oznakę zdrowych, bliskich więzi. To właśnie dlatego, że dziecko czuje się tak bezpieczne w Twojej obecności, pozwala sobie na danie ujścia wszystkim emocjom, które trzymało w sobie, kiedy Ciebie nie było."

ZMIANY

Noce przez pierwsze pół roku życia w trójkę były dość przyjazne rodzicom. Przesypiałem jak susełek (to powiedzenie taty) od 20 do ok. 4-5 i wszystko było super, czyli jak należy. Ostatnio wprowadzam pewne zmiany ;)
Zacznę od tego, że zasypianie po kąpieli nie jest już takie proste. Brakuje smoka uspokajacza i dlatego znacznie dłużej wiszę mamie przy piersi. Z tym smokiem to był pomysł mamy i dlatego teraz nie może narzekać. Jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć też B. Dlatego do wieczornego usypiania doszły kolejne rytuały, tj. bajki i kołysanki. To akurat jest bardzo przyjemne. Jak już zasnę, to czasami okazuje się, że trzeba mnie przewinąć. Chyba wiadomo dlaczego ;) Pobudka na całego i powrót do cyca. Zasypiam i niestety nie śpimy, jak wcześniej, przez 6-7 godzin, lecz do 1.45. Jak w zegarku. Jedzonko i śpię dalej do 5, a o 7 już na nogach. Kiedyś rodzice mieli nadzieję na przesypianie całych nocy. Teraz już o tym nie myślą.
Efekt tych zmian nie jest ciekawy. Mama niewyspana, męczy ją potworny katar, który tatę też jeszcze nie puścił i do tego ta okropna pogoda. Deszcz, deszcz, deszcz. Przez niego dzisiejszy spacer przeszedł nam koło nosa ;( I tak mama chodzi podmęczona, nie rozstaje się z chusteczkami, a ja mam świetny humor i duuuużo energii do zabawy.
Mama marzy o takim błogim stanie, lecz święta tuż tuż, więc póki co może tylko pomarzyć.

wtorek, 16 grudnia 2008

RADOSNE PORANKI





Po porannym przebudzeniu uśmiech z buzi nie schodzi :)
Radość pełną... :)))
UWIELBIAMY TO!!!

poniedziałek, 15 grudnia 2008

BUTELKA

Powoli zapoznajemy się z butelką. To z myślą o smacznych i zdrowych soczkach i jeszcze zdrowszej wodzie. Jak na razie nie wychodzi to najlepiej, ale wiadomo - początki nie zawsze są łatwe.
Smok uspokajacz został zupełnie wyeliminowany i ten przy butelce służy też tylko do przygryzania swędzącymi dziąsła. O ssaniu nie ma mowy. A przydałoby się, bo popijanie łyżeczką będzie może ciut upierdliwe.
Podejrzenia padły na wodę, która nie wszystkim musi smakować, ale jabłkowy soczek lepiej nie wypadł.
Będziemy próbować :)

A to szczęście po obiadku, czyli marchewce, ziemniaku i pietruszce!!! PYYYYCHA!!!

piątek, 12 grudnia 2008

KUPKI

Jak wiadomo w wieku sześciu miesięcy już można poważnie myśleć o pierwszych ząbkach. Nasze najprawdopodobniej dają znać o sobie. Nie wiemy tylko czy to są te lepsze, czy gorsze objawy, no i czy to na pewno o ząbkowanie chodzi. Tak jak ze wszystkim w wieku niemowlęcym nigdy do końca nie można być pewnym :(
Stare objawy to oczywiście potok śliny, pakowanie wszystkiego co tylko wpadnie w ręce i szorowanie ile wlezie. A nowy - bardzo częste kupki :( Pupa czerwona, bo mama nie nadąża ze zmianą pieluszek. Odbywa się to tak często, że zabiera czas na zabawę i strasznie denerwuje. Oczywiście nie mamę! Golutka pupka jest kochana i najlepsza do całowania :) Jednak wokół jest tyle atrakcji i dlatego staje się to coraz cięższe. Mama nie wyobraża sobie tego jak już zacznę chodzić. Wtedy pewnie będzie mnie ganiać z pieluchą ;)
Mamy nadzieję, że czerwona pupa nie na darmo, lecz na ząbki, ani też z powodu podjadanych nowości. Jakoś to przeżyjemy, tylko aby obeszło się bez ciężkich nocy.

czwartek, 11 grudnia 2008

KOLEJNA NOWOŚĆ W MENU

Dziś wprowadzony został ziemniak :) Mama już nie mogła doczekać się kiedy przygotuje mi tę ziemniaczano-marchewkową papkę. Wczoraj przeprowadziła próbę na swoim podniebieniu i do końca nie była pewna, czy obliżę się ze smakiem, czy może zacznę pluć. A tu niespodzianka!!! Nawet śliniak nie był brudny. Smakowało bardzo! Chyba bardziej niż słoiczkowa marchewka. To zachęca mamę do samodzielnych obiadków dla mojego brzuszka.

Muszę wspomnieć, iż koncertuję niczym Luciano Pavarotti. Ogromnie spodobała mi się zabawa własnym głosem. Uwielbiam wykrzykiwać słowo MA-MA. Teraz to już nie są dwie zwykłe sylaby. To miód na serce i uszy (i na wszystko inne również) - szczególnie mamy :) Mogłaby tego słuchać bez końca. Ponoć robię to śpiewająco.

Tak więc coraz większe konkrety na obiad i stąd siła w płucach na ćwiczenie głosu.

A z rana po przebudzeniu konsumpcja jabłuszka ;)

wtorek, 9 grudnia 2008

CHORY TATA I POKRĘCONA MAMA

Tata chodzi zakatarzony, z bolącym gardłem i chrypą. Łyka wszystko co się tylko da, aby jak najszybciej wrócić do formy i znów czynnie pełnić rolę TATY. Strasznie nam tego brakuje! Przez to choróbsko tatko też nie może z nami spać i dlatego od wczoraj sypiam z mamą w ich dużym łóżku. Tak jest wygodniej ze względu na nocną pobudkę i dzięki temu znacznie szybciej zostaje zaspokojona moja nocna potrzeba "am" (to ostatnio moje nowe słowo). To mi się podoba :) Jednak ta bliskość pokręciła mamę, a dokładniej jej szyję. Mama spała nieruchomo, w trosce o jak najlepszy sen dla mnie i sama o swoim nie może nic dobrego powiedzieć. Do tego doszły moje dzienne drzemki, które odbywam tylko i wyłącznie na rękach mamy blisko cycusia. Inna możliwość nie wchodzi w grę! Potrafię tak spać nawet 1,5 godziny :) Mama stwierdziła, że jeśli taka jest moja potrzeba to tak musi być i koniec, bo kiedyś sama za tym na pewno zatęskni.
Tak wygląda stan zdrowia i samopoczucia rodziców. Nie mogę narzekać, bo starają się, walczą ze swoją niemocą i robią wszystko, abym był szczęśliwy. I taki naprawdę jestem. Teraz to nie tylko widać, ale też i słychać. I to jak!!! Piski i okrzyki są na porządku dziennym. Poznaję swój głos i ogromnie mi się to podoba. Rodzicom chyba jeszcze bardziej :) Energią nadrabiam ich niedyspozycję.

sobota, 6 grudnia 2008

MIKOŁAJKI

Super jest dostawać prezenty! Jak się jest dzieckiem to każda okazja jest ku temu doskonała :) Dziś był kolejny taki dzień. Dzień mikołajkowy :)
Zdjęcia ze Świętym Mikołajem nie mamy, ale jest pamiątkowe z tatkiem w czapce od Mikołaja :)

piątek, 5 grudnia 2008

PODJADANIE



Od dwóch dni w menu zagościły marchewka z jabłkiem i jak na razie nic nie wskazuje na to, by musiały je opuścić :) Na dobry początek są to dwie łyżeczki, ale z czasem pozwolimy sobie na więcej. Smakują równie dobrze jak kolorowy śliniak ;) Może niebawem jakiś ziemniaczek jeszcze do nich dołączy :) Oj zacznie się dziać! Niecierpliwie czekamy też na króliczka, który wczoraj został pokrojony na kawałeczki i zamrożony. Rodzicom krwawiły serca :( Jak widać są gotowi wszystko dla mnie zrobić.
Wszyscy bardzo się cieszymy na te nowości, choć mamie troszkę żal małego dzidziusia chcącego tylko cycusia :) Mówi, że dziecko jej się starzeje. Jednak moje szczęście na widok zbliżającej się łyżeczki szybko rozwiewa te myśli.


środa, 3 grudnia 2008

WZW B

Dziś było kolejne szczepienie. Czwarte! Tym razem również obyło się bez łez :) Pani pielęgniarka była tak szybka, że nawet nie zdążyłem się zorientować i już było po wszystkim. Ale zacznijmy od początku.
Rano trochę zamarudziliśmy w domu i dlatego nie byliśmy jak zawsze pierwsi w kolejce. ;) Ale dzięki temu w poczekalni poznałem chłopca i dziewczynkę. Co prawda starsi ode mnie, bo już chodzili. Przyglądałem im się uważnie.
Gdy weszliśmy do pani doktor dokładnie prześledziłem gabinet. Rozbieranie mnie nie szło mamie sprawnie z powodu mojej ciekawości. Wykręcałem się, ale w końcu udało się. Najpierw było ważenie i mierzenie. Moja waga to 7800 :) Przez cały ten czas trzymałem jedną rączką mamy rękaw swetra, a drugą bawiłem się centymetrem. Dziś byłem inny niż zwykle. Przyglądałem się pani pielęgniarce i mojej doktor z wielką powagą i kontrolą wszystkich ich ruchów. Mama wyczytała z mojej twarzy, że nie mam ochoty, aby mnie ktoś obcy dotykał, choć byłem dzielny i głośno o tym nie dałem znać. Dlatego serce mamie krwawiło, gdy podczas ważenia musiała wyjąć z mojej rączki swój rękaw. Do zabawy dostałem drewniany patyk od gardła i już było lepiej. Świetny na swędzące dziąsła :). Na zęby ponoć jeszcze trochę poczekamy (tak stwierdziła pani doktor).
Po badaniu mama rozmawiała na temat rozszerzania mojego menu. Po niedzielnych dwóch łyżeczkach morelowego deserku do dziś nic prócz mleczka nie dostałem. Teraz już wszystko wiemy i jutro mamy zacząć od marchewki :) Mniam mniam! Z glutenem czekamy do 9. miesiąca.
Samo szczepienie poszło błyskawicznie. Jedna dawka WZW B. Pneumokoki odpuściliśmy sobie do 12. miesiąca. Tata zajął mnie zabawką, mama przytrzymała na boku i tyle. Teraz czekamy na bilans 9-miesięcy. Pewnie szybko to zleci.

ŁÓŻECZKOWI PRZYJACIELE

Teraz, gdy mama ma nagłą potrzebę zostawienia mnie samego (oczywiście na krótką chwilkę ;)), najbezpieczniejszym miejscem jest łóżeczko. Przewijak, łóżko rodziców, a nawet ostatnio podłoga (zdarza się, że z powodu szybkich obrotów z brzuszka na plecki cierpi moja główka) odpadają. Jednak z tym łóżeczkiem to też tak nie do końca. Z pomocą przyszedł ochraniacz, a wraz z nim nowi przyjaciele :) - Żyrafka, Nosorożec i Owieczka.


niedziela, 30 listopada 2008

SPACERÓWKA I MORELE

Siódmy miesiąc rozpoczął się spacerem , ale już nie w wózku głębokim lecz w spacerowym :) Piękna pogoda za oknem tylko umocniła rodziców w tej podejmowanej od dłuzszego czasu decyzji. Próby zainstalowania mnie w nowy pojazd rozpoczęły się w domu.
I tak to wyglądało :) Było rewelacyjnie!!!


A tak na spacerze :) Po kilku metrach już smacznie spałem. Po przebudzeniu zachowałem się jak na spacerowicza przystało. Obserwowałem otoczenie z uwagą i zaciekawieniem. Jednak po 1,5 godzinie zatęskniłem za domkiem i głośno o tym dałem znać. Moze jutro będzie lepiej ;)



Do dzisiejszych nowości należą także dwie łyżeczki morelowego deserku Hipp. Mama bardzo chciała poczekać z tym jeszcze dwa tygodnie, jednak nie udało się. Stwierdziła, że to chyba odpowiedni moment, ponieważ moje oczy robią się ostatnio jeszcze większe niz są na widok jedzonka. Dwie łyzeczki to zdecydowanie za mało!!!


sobota, 29 listopada 2008

1/2 ROCZKU

29 maj 2008

29 czerwiec 2008

29 lipiec 2008

29 sierpień 2008

29 wrzesień 2008

29 październik 2008


29 listopad 2008

Ten bardzo oczekiwany dzień przeleciał nam strasznie szybko. Byli goście, było wesoło i miło, czyli dokładnie tak jak tego chcieliśmy, choć mama czuje pewien niedosyt nacieszenia się mną jako półlatkiem. Gościnność i wdzięczność za pamięć nie pozwoliły mamie skazać wszystkich na samoobsługę. Jutro musimy to nadrobić :) Ja coraz lepiej czuję się w większej liczbie towarzystwa, sprawia mi to przyjemność i zasypianie po dniu pełnym wrażeń też jest łatwiejsze :) Przeciez mam juz pół całego roku!!!

piątek, 28 listopada 2008

TO JUŻ JUTRO


Dziś wszyscy mieliśmy super humory :) Wywołało je podniecenie oczekiwania na jutrzejszy dzień. Rodzice nie mogą uwierzyć, że pół roku temu pierwszy raz spojrzeli w moje oczka i od tego momentu jesteśmy juz nierozłączni. Strasznie szybko to minęło. Mama mówi, że za szybko, i że to najszczęśliwsze pół roku ich życia. Kochają mnie strasznie mocno. Każdego dnia mi to powtarzają.Tak naprawdę razem jesteśmy nie od sześciu miesięcy, lecz od piętnastu. Często opowiadają mi jak to było kiedy dowiedzieli się, że zamieszkałem w mamy brzuszku. Ponoć płakali ze szczęścia. Ten jutrzejszy dzień sprawia, że mama ostatnio często wspomina ciążę, poród i pierwsze chwile mojego życia. Zawsze ściska ją wtedy w gardle. Ciekawe co będzie jak będziemy kończyć roczek :) O joj joj!!!
Mamy nadzieję, że będzie jutro miło, że będą życzenia, i że inni też będą pamiętać o tym ważnym dla nas dniu :)

czwartek, 27 listopada 2008

MA-MA

Od dwóch dni stałem się bardzo rozmowny, a raczej rozgadany :), ponieważ nie dopuszczam nikogo do słowa. Opowiadam, opowiadam i opowiadam.
Ulubione słowo to ma-ma. Zauważyłem, że jest lekiem na wszystko, np., gdy nie chcę zasypiać w łóżeczku, jestem głodny i natychmiast konieczny cycuś, albo gdy coś mnie nudzi. Mamie na to mięknie serce i od razu mam co chcę :)
Tata chyba jest trochę zazdrosny i zaczął ciągle powtarzać ta-ta-ta-ta. Jak na razie nie wpadło mi to w ucho. Jednak żeby tacie nie było smutno powtarzam za nim "hej" i "o jejku". "Hej" to nasza zabawa coś jak "a kuku", w którą z kolei bardzo lubię bawić się z mamą.
Jest przy tym dużo radości!!!

wtorek, 25 listopada 2008

BLOKADA




Leżaczek-bujaczek został przekwalifikowany w taborecik. Opcję bujania musimy już blokować ze względów bezpieczeństwa. Mama jeszcze nie zdąży mnie dobrze wsadzić i zapiąć pasy, a ja już szukam co ciekawego można znaleźć na podłodze :) A jak już wszystko dokładnie jest obejrzane to bardzo zajmujące jest majstrowanie przy zapięciu nie pozwalającym uwolnić się z tego leżaczka. Nie byłoby miło zrobić fikoła w przód, bo na guzy jeszcze na pewno przyjdzie czas.