piątek, 16 października 2009

POSIEDZENIA

Odbywają się one od ok. ośmiu miesięcy. To już norma, że rano po przebudzeniu siadamy i tak siedzimy aż do grubszego skutku. Rekord to 50 minut. To jest też czas na książki. Żeby nie było, że tak po prostu siedzimy ;). Czasami nikt z nas nie ma na to ochoty, ale zasad nie lubimy zmieniać, a dokładniej nie lubię. Później po drugim śniadaniu Julko posiaduje. Wtedy jest czas na moje ogarnięcie się do spaceru. No i ogarniam się i co chwilę pytam, czy już i sprawdzam osobiście (granie dawno temu wysiadło), bo sam siedzący na temat załatwianego interesu rozmawiać nie chce. I sprawdzam też, czy aby wszystko jest na swoim miejscu, bo u chłopców to różnie bywa ;) A na sprzątanie szkoda czasu. I tak posiedzenia odbywają się u nas raz częściej raz rzadziej. Bywa, że Julko wieczorami jest bez pieluchy i wtedy zadręczamy go pytaniami "Czy chcesz...", "Czy już...", "Czy może..." i żadnej odpowiedzi nie słychać. O wszystkim możemy z nim porozmawiać tylko nie o siku :(. Nie słucha, nie słyszy, po prostu nie chce. Potrafi za to przyjść do mnie, złapać się za pieluchę i powiedzieć PAPU. Ale zawsze po czasie. Si, sisi, siusiu, czy coś w tym rodzaju jeszcze nie padło. I wiem, że jeszcze na to jakąś chwilę mamy, ale martwi mnie fakt, że odpieluszanie w wieku 18 miesięcy wypadnie nam w najgorszej porze roku. A tak chciałabym Go tego nauczyć jeszcze przed powrotem do pracy. Oj....

4 komentarze:

mama FiK pisze...

pracy?!...
straszne słowo w tym kontekście...
a na kiedy ten plan?

Mama Pszczółek pisze...

no właśnie na kiedy wypada planowany powrót do pracy?

Julko pisze...

To właśnie spędza mi ostatnio sen z oczu. Im bliżej końca roku tym dylemat większy. Wracać, przedłużać wychowawczy, czy pół etatu? Oj ciężko!!! :(

Mama Pszczółek pisze...

pamiętam mój powrót-ciężko było ale tak naprawdę tylko przez kilka dni, może tygodni...tak więc nos do góry! będzie dobrze :o)