sobota, 11 września 2010

PO PIERWSZEJ LEKCJI

Zapisaliśmy Julka, no i siebie przy okazji też :), na angielski metodą Helen Doron. Po pierwszej lekcji mało nam bardzo :). Julek śmiały i zaangażowany, choć po pierwszych slowach Pani powiedział do mnie MAMO IDZIEMY NA PACEREK i wyszedł z sali ;). Ale juz po chwili okazało się, że warto było wrócić! :) 
A w domu przy myciu zębów usłyszałam AP (a może powinnam napisać UP? ;)) i zobaczyłam podniesioną do góry szczoteczkę. Nie żeby to od razu po 30 minutach, bo w domu trochę się bawiliśmy w up i down tak jak na lekcji. Ach zapał mamy wielki :). Jeszcze większy po takim czymś!!!


A odnośnie zdrowia to trzydniówka bardzo Julka osłabiła. Dużo śpi i mam wrażenie, że ciągle jest zmęczony i śpiący.

4 komentarze:

Rodzinkaxl pisze...

Tytułem dalszego ciagu (bo zaczęłam u siebie) powiem, że Julko ma wspaniale, że Mamusia mu wynajduje tyle fajnych sposobów na spędzanie czasu, rozwój, piękne dzieciństwo. A fotki mówią same za siebie - będzie mu tu dobrze. Panie uśmiechnięte, czas zorganizowany, kolorowo i przyjemnie. No i to słownictwo! Brawo dla zdolnego Julka!

Julko pisze...

Madziu dziękuję za miłe słowa :) Bardzo! Choć najlepszym przykładem Mamy z cudnymi pomysłami dla dzieci to wiadomo, że jesteś oczywiście Ty!!! :) A ten angielski to taka rehabilitacja po ostatnim nieudanym wyborze.
Pozdrawiam!

Ka pisze...

No prosze! I znalazl sie kurs dla dzieci z mamami!
:-)
A gdzie w Lodzi sa takie ladne pomieszczenia?
(Prosze lepiej nie pisac....)
Super.
Zdjecia zapowiadaja sie obiecujaco.
Oby tak dalej, Julek. Czyli AP. :-DDD

Julko pisze...

Mamo Milli - to jest 60 km od Łodzi. w samej Łodzi na pewno mielibysmy znacznie ciekawiej.