środa, 1 września 2010

1 WRZEŚNIA

Julko poszedł do przedszkola. Do przedszkola niestety nie z moich marzeń :(. To jedyne przedszkole w naszym mieście z grupą I - żłobkową. Sama nazwa "żłobek" już mi się nie podoba. Minusem jak dla nas takiej grupy jest duża liczba dzieci, czyli ok 40 i wiek od 1 do 3 lat. A ostatnie miesiące pokazały nam, że Julko najlepiej czułby się w grupie 5-latków. I choć od pół roku wiedzieliśmy, że od września zaczynamy, to im bliżej było tym dla nas gorzej, bo opinie słyszelismy nie najlepsze.  Niestety!!!
I mimo sprzeciwów Taty poszliśmy.
Przebierany Julko pytał MAMO DACZEGO DZIECI PACZĄ? Bo rzeczywiście dzieci za drzwiami płakały przeraźliwie. Zdążyliśmy jeszcze wspólnie zrobić siku i drzwi do sali Grupa I otworzyły się na sekund 5, Julko wszedł i szybko zostały zamknięte. "Kategoryczny zakaz wstępu rodzicom wydany przez dyrekcję" usłyszałam, a poza tym " przecież pani juz tutaj była i wszystko widziała" ( jakoś w marcu udało nam się z Julkiem wkręcić na pół godziny zabawy i przeprowdzaić mały wywiad). Koszmar!!!
Próbowałam zobaczyć co i jak z moim Dzieckiem i zobaczyłam mnóstwo maleńkich dzieci (1 - 1,5 roku)płaczących okrutnie. Każda z pań (może było ich 6) miała po dwójce na rękach, a reszta krzycząca wpatrzona  w drzwi. I zobaczyłam Julka kucającego przy jakiejś koparce. Pomyślałam, że jest dobrze i że mogę na godzinę odejść. Odchodząc spytałam spotkaną kobietę jak długo te dzieci jeszcze będą płakać (spodziewałam się odpowiedzi, że może godzinę, a może zaraz przestaną, bo czymś je zabawią) i usłyszałam - "miesiąc". Zatkało mnie i odeszłam rycząc. Wiedziałam, że Julko jakoś sobie poradzi, a jak trzeba będzie to zaraz Go stamtąd zabiorę. Ryczałam bo żal mi było tych dzieci, których rodziców tam nie było. My stawilismy się o 10.30. Ponoć wszystkie dzieci były juz przed 8. I myśląc, że one przeżywają taką traumę tyle godzin było mi okropnie.
Po godzinie byłam spowrotem. Pani, która do mnie wyszła powiedziała, że płakał jakieś 5 minut, i że jak na pierwszy raz było super. I wierzyć mi się nie chciało, bo Julko przecież nie płacze, a juz na pewno nie przy obcych. Mimo sprzeciwów udało mi się wsadzić głowę do środka sali i zobaczyłam zagubione własne Dziecko z czerwonymi oczami od płaczu. Szedł z panią w moim kierunku. Nie interesowały Go zabawki, auta i ta koparka, w której była cała moja nadzieja. Rzucił mi się na szyje i cichutko szlochał. Powiedziałam, że idziemy do domu. Ściskał mnie mocno. Później wypił soczek i mówił, że chce spowrotem :). Ucieszyłam się, że może jednak nie było tak najgorzej. A że płakał to nie dziwi mnie bo sama płakałam widząc co tam w środku się działo. Choć trzymał się wersji cały dzień, że płakał dlatego, bo chciał zjeżdżać ze zjeżdżalni, a pani nie pozwoliła. No ciekawe!
Mówił też, że jutro pójdzie. :) A tato mówi, że nie i to kategorycznie. ;) I bądź tu matko mądra i wybierz dobrze dla dziecka.

7 komentarzy:

Mama Pszczółek pisze...

Rozumiem Cię Mamuśka jak Wiesz doskonale!:o) Jednak to co piszesz mnie zastanawia - 40 dzieci w wieku 1-3? Sześć Pań? U nas jest 22 dzieci w wieku 2-2,5 latka. Praktycznie wszyscy z jednego rocznika! Do tego trzy Panie + jedna dochodząca do posiłków. Na salę można wejść z Dzieckiem, przynajmniej do końca tygodnia żeby dziecko się oswoiło. Odebrałam go wczoraj po 4h i owszem nie był okazem szczęścia i radości ale podczas wychodzenia miał problem czy ja czy organki z których zrobił sobie pociąg ;o) A to, że podczas powrotu do domku powiedział mi, że Dzieci mu zrobiły BAMBAM jakoś na razie traktuje z przymrużeniem oka ;o) Powodzenia dzisiaj! Zdawaj relacje na bieżąco :o)

Agata pisze...

mamo julka, taty raczej nie słuchaj i posyłaj syna. wiesz, dzieci czasami płaczą tylko dlatego, że inne to robią. początki są trudne rzeczywiście, ale dziecku przecież nie dzieje się krzywda, odwlekanie przedszkola wcale nie jest takie dobre, widziałam u nas i bardzo płaczące np. 5 latki. a i w naszym przypadku zdażało się tak, że gracjan płakał rano jak go zaprowadzałam do sali i ryczał jak po niego przychodziłam po 6 godzinach (ale to już ze szczęścia), i nie raz w trakcie mimo zakazów "z partzanta" kukałam na sale w trakcie jego popbytu i wcale nie płakał. dla mnie rzeczą najbardziej na "nie" jeśli chodzi o posyłnie dzieci do przedszkola jest CHOROWANIE. to dla nas było masakrą totalną i przez to od stycznia gracek był zawieszony. od poniedziałku znowu idzie i liczę na poprawę, jeśli chodzi o to przeklęte chorowanie.

Rodzinkaxl pisze...

Tak sobie myślę, i pocieszam tym też siebie, że aby ogarnąć grupę dzieci, na pewno mają te Panie jakiś scenariusz zajęć, mniej lub bardziej bogaty i ścisły, ale zawsze jakiś. A skoro Pań jest kilka, to część pociesza zapewne spłakanych maluszków, a cześć angażuje resztę w klocki, rysunki, zabawy w kole i inne atrakcje. Poza tym są posiłki i zwiedzanie przedszkola - wierzę, że czas mają wypełniony i mało go zostaje na smutki. Moi wieczorem opowiadali jeszcze jak grali w piłkę i jak tańczyli w kółeczku, chyba wszędzie jest podobnie, więc Juleczek też jest wiekszość czasu zajęty. Boże, to jest wszystko takie trudne gdy człowiek nie siedzi obok i nie czuwa nad wszystkim... Wierzę jednak, że będzie dobrze, że jest dobrze. Ściskam i wspieram w myślach.

mama FiK pisze...

no, muszę przyznać, że prawie też się popłakałam, jak to przeczytałam... 40 dzieci, z czego duża część płacze... o losie! to dla mnie za dużo! za to grupa 1-3, z urozmaiceniem wiekowym, to dla mnie akurat super pomysł.
ciekawe dla mnie jest to, że u Was (inaczej chyba, niż gdzie indziej), to mama próbuje, a tata rezygnuje. nikt mnie o zdanie nie pytał, ale też bym go jeszcze zaprowadziła, skoro sam mówi, że chce. szkoda byłoby, żeby dostał komunikat, że było tak strasznie, że musiał się wycofać. z jego relacji wynika przecież, że tak strasznie nie było. choć mnie by serce pękło...
troszkę się śmiałam dzisiaj rano, bo właśnie przed wyjściem do przedszkola przeczytałam wpis o Julkowym pierwszym dniu i jego deklarację pójścia kolejnego dnia, a tymczasem Kuba oświadczył: nie chcę iść do klubiku! :-)
ps. wszedł oczywiście chętnie i natychmiast o mnie zapomniał, a wieści telefoniczne są szalenie optymistyczne :-)

acha! czekam oczywiście na ciąg dalszy relacji, cały czas trzymając kciuki

Gabryjelov pisze...

Mamo Julka,uryczałam się strasznie czytając dziś Was.Sytuacja ciężka bardzo.Rozumiem Cię doskonale i rozumiem też Tatę.My do przedszkola za rok.Teraz chyba bym wymiękła...Życzę powodzenia:)

Ka pisze...

Ojej... mnie tez sie zrobilo strasznie smutno....
My do przedszkola tez pewnie za rok, bo chyba juz za pozno teraz, by sie gdzies dostac.
Ale czytajac Twoj wpis zaczynam myslec, ze co sie odwlecze.... ze moze jednak teraz byloby za wczesnie?

Ale u nas w kazdym przedszkolu jest tak, ze rodzice towarzysza dziecku przez jakis czas (nie wiem, czasami i 2 tygodnie) w procesie adaptacyjnym...
Wiec taki zakaz zagladania/podgladania wydaje mi sie bardzo surowy.

Ale z drugiej strony na pocieche dodam, ze ja bardzo dobrze pamietam i przeplakalam caly moj pierwszy dzien w przedszkolu. Mialam 3 lata. Pozniej zas chodzilam tam podobno chetnie. No i ciagle chorowalam...

Skoro Julek chce chodzic do przedszkola, to moze warto jeszcze dac szanse...?

Trzymam mocno kciuki i zycze Wam powodzenia!!!!!!!!

Julko pisze...

Dziękuję za wszystkie komentarze!!! Przyznam się, że miałam niezły metlik w głowie. Powoli oswajamy się z tą nową sytuacją. My, tzn. ja i Tato, bo Julko akceptując wszystko idzie do przodu bez protestów.
Jeszcze raz dziękuje Dziewczyny, a jutro postaram się napisać coś więcej.