środa, 16 czerwca 2010

PIERWSZA KREW

I oby ostatnia!!! Choć pewnie to niemożliwe. Ech :(.
Zjazd samochodem z kanapy i rozcięta warga.
Płaczu nie za dużo, za to krwi dużo za dużo.
Wczoraj współczuliśmy chłopcu na placu zabaw z tego samego powodu. Następnym razem udamy, że nie widzimy ;).
A ja jakoś dziwnie do końca dnia widziałam już tylko same okazje do kolejnej KJAKSY. Ech!

3 komentarze:

Gabryjelov pisze...

Ja po tym naszym złamanym paluszku,stałam się nad wyraz czuła i przezorna...Wszędzie widzę zagrożenie.Ale czasem tak nie wiele trzeba by mały ludzik zrobił sobie krzywdę...Z drugiej zaś strony bywa tak że nie wszystko człowiek przewidzi...i zdąży zareagować:)A jak to mówią do wesela się zagoi:)

Anonimowy pisze...

Jak na chłopaka to i tak późno ta pierwsza krew :)

Julko pisze...

Mamo Gabrysi - racja! Ja Gabrysiowy paluszek zawsze mam w myślach kiedy Julko coś cięższego upuszcza. Oczy dookoła, a i tak nie upilnuje się. Niestety :(.