wtorek, 9 lutego 2010

GÓRKA

Parę dni temu zawędrowaliśmy na spacerze trochę dalej i dotarliśmy na górkę :D. Aż sama dziwiłam się dlaczego wcześniej nas tam nie było. Było tak fajnie :). A jeszcze fajniejsza była mega ilość zjedzonego obiadu po tej górce ;). No i dziś po niechętnie zjedzonym mini śniadaniu nie mogliśmy nigdzie indziej pójść. Na górkę po apetyt!
Były tam dzieci jeżdżące na sankach, na deskach, na szpadlach (tak Julko nazwał jabłka do zjeżdżania) i były też dzieci zjeżdżające na pupach. Sanki Julkowi nadal nie odpowiadają, więc radził sobie jak potrafił.

  
Po godzinie szaleństwa wyglądał tak 

Poliki malowane ale ochota na jedzenie nie przyszła. Zupa dyniowa nie wypaliła :(.
Prawdopodobnie idą nam piątki.

9 komentarzy:

Rodzinkaxl pisze...

Ależ fajnie wygląda! Widać, że się wyszalał :) A zupka... mmm... ja bym tam zjadła taką zupkę, na pewno była pyszna :)

Gabryjelov pisze...

No górka to super sprawa...No tak,a z jedzeniem znam ten ból...Na pewno to zęby.U nas to samo.

Gabryjelov pisze...

A tak na marginesie,wiem że też wywołujecie fotki Juleczka,i tak z ciekawości to ile ma już Julko albumów?

Unknown pisze...

Jakby to Zosia powiedziała : bziuuuuuu. Może za rok już sama zrobi bziu. Tymczasem Julek słodziudki z tymi rumieńcami.

pa_ulinka pisze...

Julek z tymi rumieńcami wygląda jak aniołek:)widać że była super zabawa na górce :)

Julko pisze...

Mamo Gabrysi - albumów jest 6 (po 200 zdjęć), jak na razie do 13-tego miesiąca; to cykanie to szaleństwo przy wywoływaniu i chyba muszę zacząć mniej ich robić ;). A widziałam, że i u Was mniej tego nie jest :).

Pozdrawiam Wszystkich za miłe odwiedziny :)

mama FiK pisze...

ochoczo pisałam o podobieństwach, więc i o różnicach się należy: z Kubą i jego jedzeniem jest zupełnie inaczej niż z Julkiem. najlepiej widać to po drzemce, kiedy Kuba się budzi i ponad godzinę konsumuje po kolei różne rzeczy. siedzimy sobie przy stole i jemy, śmiejemy się,ja czasem jeszcze coś gotuję i podaję wprost na jego talerz (dziś: naleśniki ze szpinakiem). nie zawsze wszystko chce, ale ja jako dziecko zmuszane do jedzenia, zupełnie mu odpuszczam to, na co nie ma ochoty.

a jak choroba lokomocyjna Julka?

Gabryjelov pisze...

Dokładnie u nas z fotkami istne szaleństwo:)teraz przystopowałam...nie z robieniem:)ale z wywoływaniem...Do albumu trafiają te mega najlepsze lub te do których mam słabość:)Pozdrawiamy:))

Julko pisze...

Mamo Kuby - zdecydowanie Chłopcy się w tym temacie różnią. Ja gdymym odpuściła to dla Julka zostałoby tylko mleko i inne mleczne przetwory. Ale nie zmuszam tylko zachęcam i co nieco przemycam. A taki kolega Kuba przydałby się nam w realu dla dobrego przykładu :).