piątek, 19 lutego 2010

BUŁA PO OBIEDZIE - TO ZNIOSĘ

Daję tak mało obiadu Dziecku, że musi dopychać się suchą bułą. 
Ale dla Julka to ta buła mogłaby być zamiast obiadu. Na szczęście udało mi się namówić go na ciepłą pomidorówę bo inaczej to byłabym jeszcze bardziej wściekła na miłą panią ze sklepu z pieczywem. Tak! Otwierając szeroko drzwi zawołała Julka takim tekstem "Chodź! Weźmiesz sobie bułeczkę."  No a Julko nawet nie oglądając się do pani poszedł. Ja wściekła (właśnie wracaliśmy do domu z zamiarem obiadu) zostałam przed drzwiami i słyszę jak pani mówi "Tatuś zapłaci". Swoją drogą to tak się teraz częstuje ;))). Ja nie zapłaciłam i Tacie też nie pozwolę to może się kobieta oduczy. Nie lubię czegoś takiego mimo, że Julko wsunąłby ją z apetytem zanim doszlibyśmy do domu.

2 komentarze:

Ka pisze...

No, no, no... Niezly marketing uprawia ta pani!
:-)
Prosze uwazac, nastepnym razem zaprosi Julka na najdrozsza na polce bombonierke... albo nie daj Bog, wino czy inny alkohol.

I mysle, ze ja w podobnej sytuacji tez bym nie placila. No chyba, ze ta pani tez ma swoj sposob, by do kolejnego rachunku "po cichu" dodac koszt bulki.

A Julek - prosze, stanal na wysokosci zadania. Nie tylko zupa, ale i bulka. Ciesz sie, Mamo z dobrego apetytu synka!

Julko pisze...

:)
U pani tylko pieczywo. Chyba na szczęście ;).
A co do rachunku to okaże się jak Tato Julka jutro rano skoczy po bułki ;).