czwartek, 19 lutego 2009

SZLACHETNE ZDROWIE

We wtorek byłem okazem zdrowia, a w środę obudziłem się z oddechem innym niż zawsze i można było sądzić, że w naszej sypialni skrył się piesek, bo kaszlałem "szczekająco". Mama od razu wiedziała, że dzieje się coś niedobrego :( i, że na pewno nie jest to zabawa w przedrzeźnianie. Rodzice wezwali lekarza, który stwierdził wirusowe zapalenie krtani. Osłuchowo wszystko było dobrze. Dostałem lekarstwa. Pani doktor postraszyła rodziców szpitalem, który byłby wyjściem w przypadku problemów z podawaniem leków. Mama nawet nie chciała i nie chce o tym myśleć. Była pewna, że problemów nie będzie. I tu okazało się, że lekarze jednak trochę o dzieciach wiedzą ;) Pierwsza próba połknięcia wielkiej pokruszonej tablety skończyła się wymiotem i płaczem. Okropna gorycz!!! Przemycenie jej ze słodkim deserkiem też się nie udaje. Jedzenie łyżeczką jest przecież o ustalonych godzinach, więc nie daję się namówić po przebudzeniu na nic innego jak cycuch. Jest ciężko!!!! Rodzice stają na głowach. W ruch poszła strzykawa z maminym mleczkiem. Mama ambitnie wciska mi te świństwa do ostatniego pyłku. Ale jej serce krwawi :(((
Na szczęście jest lepiej. Kaszel męczy rzadziej. Najgorzej jest po przebudzeniu :( Noc nie była zła. Od czasu do czasu kasłałem i babolki zatykały nos, ale gruszka z DisneMarem działały. Mama z gruchą nie rozstaje się, a ja nawet przestałem protestować. W końcu lepsze to niż zapalenie ucha.
Eeeeech! Wracaj zdrówko!!!! Prosimy o kciuki.

1 komentarz:

Gabryjelov pisze...

Ojjjj!Bidulek!Trzymajcie się cieplutko!I wracajcie szybko do zdrówka!I oby do wiosny!:))