niedziela, 13 listopada 2011

Z MICHALINĄ I O TROCHĘ O ŻYCIU PRZEDSZKOLAKA

 Zabawa jest zawsze udana i radosna. I możliwość odkrywania nowości, takich jak np. skakanka. No nie pomyślałam wcześniej. Tyle możliwości zabawy! Super!
 I puzzle, i domino, i kubek z ostatnio polubianymi bohaterami.
I oczywiście żal przy wychodzeniu.

A następnego dnia:
Dlaczego ściągałeś Michalinie skarpety?
BO TO TAKA ZABAWA BYŁA.
A w przedszkolu tez tak robisz?
NIEEEEE. W PECZTOLU NIE MOGE SOBIE NA TO POZWOLIĆ.
O! Chyba mnie przytkało ;).

I takie jeszcze coś, przypuszczamy, że z przedszkola.
MYŚLAŁEM, ŻE SIĘ ZE MNIE ŚMIEJECIE.
?????
ŻE JESTEM DŁUPI.
I tu nas przytkało na pewno. Dlatego dziś był wieczór wybitnie wychowawczy. Było tłumaczenie, tłumaczenie, tłumaczenie, że każdy jest inny, że lubimy, potrafimy i robimy różne rzeczy, że bywają gorsze chwile. I, że nawet ten zły świat na swój sposób jest dobry. Bo skoro tak się Dziecko uwrażliwiło na życie, to chyba trzeba dalej to ciągnąć. Sama czasami juz nie wiem. I przeżywam bardzo to Jego wchodzenie w to życie, i pierwszy kryzys przedszkolny przeżyłam równie mocno jak On. I tylko żal, że ponoć pierwszy, ale nie ostatni. :( 

2 komentarze:

mama FiK pisze...

pierwszy tekst ładny... :-))
drugim się tak bardzo nie przejmujcie - życie... dzieci sobie z nim na szczęście radzą. czasem mi się wydaje, że to my - mamy - wyolbrzymiamy.
a kryzys - tak, doświadczenie podpowiada mi, że nie ostatni... mam nadzieję, że w szkole będzie lepiej...

Julko pisze...

Wyolbrzymiamy? Na pewno, tylko zdajemy sobie z tego sprawę po czasie.
A do czasów szkoły to może się juz uodpornią? I my również.
:)