Muszę, a przynajmniej powinnam o tym napisać, bo chwila i stanie się to dla nas tak normalne i na porządku dziennym, że przejdzie cichaczem ;).
Pierwsze było BMW. Wymawiane, rozpoznawane i uwielbiane. Do niego doszło VOLVO ( zdarza sie z L lub bez), AUDI ( łatwe do powiedzenia i cztery kółeczka łatwe do rozpoznania), NIENO ( Renault z akcentem), EPOL (Opel bardziej taki jabłkowy), STODA ( Skoda i przy niej radość zawsze olbrzymia, bo a nóż Tato pojedzie ;)), FOOOOD (Ford), DEU, MADA (Mazda), NINAN (Nissan). Obawiam się, że to nie wszystkie rozpoznawane po znaczkach, bo każdego dnia dochodzi nowy.
Julko spacery mógłby spędzać na parkingach. Wychodząc z domu przechodzimy wzdłuż zaparkowanych aut i nawet nie ma mowy o wózku. Do każdego trzeba podejść, znaczek dotknąć i nazwać. A zdarza się nieoznakowany przód lub tył. Wtedy obowiązkowo obchód wokół, aż w końcu uda się znaczek znaleźć. NIENO NI MA i szukanie. A jakie biadolenie przy tym NI MA ;).
Ośnieżone znaczki trzeba było odśnieżać. Każdy!!!! MAMA TU i odśnieżałam.
Wystarczy dostrzec znaczek na jednym z kół i trzy pozostałe też muszą być sprawdzone.
Stoimy przed pasami i wtedy zazwyczaj słychać MAMO AUDI!!! MAMO BMW!!! MAMO STODA!!! No i wypatruję, a Audi, BMW, Skoda rzeczywiście już daleko za światłami. Pomyłki nie ma nigdy :)
I czy ja kiedyś pomyślałam, że będę musiała znać każdą markę??!!! Bo mam takie poczucie, że powinnam ;).
Aha! Ostatnim hitem jest IJO IJO IJO. Wóz strażacki, który jest jednym z mikołajowych prezentów, obowiązkowo musi teraz być podwany do łóżka zaraz po przebudzeniu.