Nie tyle na tort co na te świeczki Julko czekał od paru dni. Bo przez ostatnie dni opowiadaliśmy mu o przyszłych urodzinach Jagódki. A zaczęło się od prezentu, który tym razem nie był dla samego wieeeelce zainteresowanego, i z którym to faktem Julko dzielnie pogodził się. Siadał przy nim, oglądał, powtarzał JA -DOOO-DA i dmuchał buzią (dokładnie tak jak dmucha się świeczki) :) .
I, gdy już tort był i były świeczki, i było Sto Lat i Goście Julek był bacznie obserwujący i trochę jakby zaskoczony całym wydarzeniem. Ale jak tu nie być zaskoczonym jeśli pół godziny wcześniej zostało się wybudzonym z drzemki.
Potrzebna więc była chwila przy Mamie na oswojenie się z Towarzystwem,
a po chwili Mama już nie nadążała za swym Dzieckiem :).
Zabawa była tak przednia, a najmłodszy jej uczestnik tak rozbawiony i zadowolony, że wyszedł z niej ostatni :).
Poniżej Jubilatka ze swą Mamą. I z tego miejsca pozdrawiamy Tatę Jarka :), którego wczoraj bardzo brakowało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz