Ale za to piesi ostrożniejsi. Nikt jeszcze nie pouczył, że tędy nie wolno, więc noga za nogą i idą przed siebie ;)
Katar mniejszy, zdecydowanie mniej męczy, jednak kaszel, coś zalega i rzęzi. Więc trzeci dzień bez wychodnego i dlatego wszystko co wpadnie nam w ręce staramy się jakoś wykorzystać.
Dobrze, że ze spaniem nie ma problemów. Bo o jedzeniu nie wspomnę. W spokoju przechodzi tylko mleko. A tak awantura przy śniadaniu, obiedzie, deserze. Julko głodny, krzyczy AM, MNIAM MNIAM, a potem płacz, że to nie to, że BE. Mama poci się, namawia, prosi, wciska, robi coś innego i jeszcze innego, aż w końcu utrafi. Dziś przy śniadaniu trafiła za trzecim razem. Oj nie było łatwo. Ciekawe jak będzie z obiadem. Czeka ulubiona pomidorówka Gerbera, bo na domowy obiad Mama namawiać nie ma siły i ochoty.
2 komentarze:
zdrówka życzymy - jak najszybciej!
DZIĘKUJEMY!
Prześlij komentarz