Przechodząc obok przedszkolnego placu zabaw zawsze musimy się zatrzymać, podejść do ogrodzenia i pomachać do przedszkolaków. I wtedy radość miesza się z rozpaczą, gdyz do dzieci wejść nie można. Krzyk, tupanie i wymachiwanie rękoma. A ja w takich momentach jeszcze bardziej ubolewam nad ograniczeniami mniejszego miasta :( Bobomigi, czy inne bobospotkania - ma-rze-nie!
1 komentarz:
Bobomigi... u nas też brak takich zajęć niestety :o( są jedynie grupy zabawowe-chodziliśmy jakiś czas ale to nie to... Z zazdrością patrzymy na Tolę szalejącą na bobomigach... no ale jak się nie mieszka we Stolycy trza sobie inaczej radzić!;o)
Prześlij komentarz