Drzwi otworzyła mi uśmiechnięta i zadowolona Babcia. Ja nie wytrzymałam, puścił mi cały stres i pękłam.
A Julko najedzony i uśpiony.
Pędząc do domu miałam nadzieję, że może nie będzie spał. Ale z drugiej strony cieszę się, że udało mu się zasnąć beze mnie :). Parę minut temu próbowałam Go podbudzić, bo stęskniłam się pioruńsko, jednak protestował. Złapał mnie za szyję i śpi dalej. Jeszcze trochę wytrzymam ;).
Ach!
A w pracy? Miałam wrażenie, że byłam tam wczoraj. Zaskoczyła mnie podpisana szafka z fartuchami nie ruszona przez nikogo przez trzy lata. I długopisy w jednym z fartuchów, którymi pisałam kiedy Julka nie było jeszcze na świecie. I kubki do kawy i herbaty w szafce na stołówce. Wszystko było dokładnie tak jak zostawiłam to idąc na zwolnienie.
Dzwoniłam pięć razy. Julko opowiadał mi przez telefon co robi. MAMO PYJDŹ ZOBACZYĆ CIUCHCIE :). Ponoć radość była niezemska :))). Po obudzieniu tak jak zawsze wypił herbatę i siedział na nocniku czytając książkę :). Był na placu zabaw, spotkał Kubusia i poznał siedmioletnią dziewczynkę :).
Dobrze, że już weekend :). Dawno tego nie mówiłam ;).