Julko poszedł do przedszkola. Do przedszkola niestety nie z moich marzeń :(. To jedyne przedszkole w naszym mieście z grupą I - żłobkową. Sama nazwa "żłobek" już mi się nie podoba. Minusem jak dla nas takiej grupy jest duża liczba dzieci, czyli ok 40 i wiek od 1 do 3 lat. A ostatnie miesiące pokazały nam, że Julko najlepiej czułby się w grupie 5-latków. I choć od pół roku wiedzieliśmy, że od września zaczynamy, to im bliżej było tym dla nas gorzej, bo opinie słyszelismy nie najlepsze. Niestety!!!
I mimo sprzeciwów Taty poszliśmy.
Przebierany Julko pytał MAMO DACZEGO DZIECI PACZĄ? Bo rzeczywiście dzieci za drzwiami płakały przeraźliwie. Zdążyliśmy jeszcze wspólnie zrobić siku i drzwi do sali Grupa I otworzyły się na sekund 5, Julko wszedł i szybko zostały zamknięte. "Kategoryczny zakaz wstępu rodzicom wydany przez dyrekcję" usłyszałam, a poza tym " przecież pani juz tutaj była i wszystko widziała" ( jakoś w marcu udało nam się z Julkiem wkręcić na pół godziny zabawy i przeprowdzaić mały wywiad). Koszmar!!!
Próbowałam zobaczyć co i jak z moim Dzieckiem i zobaczyłam mnóstwo maleńkich dzieci (1 - 1,5 roku)płaczących okrutnie. Każda z pań (może było ich 6) miała po dwójce na rękach, a reszta krzycząca wpatrzona w drzwi. I zobaczyłam Julka kucającego przy jakiejś koparce. Pomyślałam, że jest dobrze i że mogę na godzinę odejść. Odchodząc spytałam spotkaną kobietę jak długo te dzieci jeszcze będą płakać (spodziewałam się odpowiedzi, że może godzinę, a może zaraz przestaną, bo czymś je zabawią) i usłyszałam - "miesiąc". Zatkało mnie i odeszłam rycząc. Wiedziałam, że Julko jakoś sobie poradzi, a jak trzeba będzie to zaraz Go stamtąd zabiorę. Ryczałam bo żal mi było tych dzieci, których rodziców tam nie było. My stawilismy się o 10.30. Ponoć wszystkie dzieci były juz przed 8. I myśląc, że one przeżywają taką traumę tyle godzin było mi okropnie.
Po godzinie byłam spowrotem. Pani, która do mnie wyszła powiedziała, że płakał jakieś 5 minut, i że jak na pierwszy raz było super. I wierzyć mi się nie chciało, bo Julko przecież nie płacze, a juz na pewno nie przy obcych. Mimo sprzeciwów udało mi się wsadzić głowę do środka sali i zobaczyłam zagubione własne Dziecko z czerwonymi oczami od płaczu. Szedł z panią w moim kierunku. Nie interesowały Go zabawki, auta i ta koparka, w której była cała moja nadzieja. Rzucił mi się na szyje i cichutko szlochał. Powiedziałam, że idziemy do domu. Ściskał mnie mocno. Później wypił soczek i mówił, że chce spowrotem :). Ucieszyłam się, że może jednak nie było tak najgorzej. A że płakał to nie dziwi mnie bo sama płakałam widząc co tam w środku się działo. Choć trzymał się wersji cały dzień, że płakał dlatego, bo chciał zjeżdżać ze zjeżdżalni, a pani nie pozwoliła. No ciekawe!
Mówił też, że jutro pójdzie. :) A tato mówi, że nie i to kategorycznie. ;) I bądź tu matko mądra i wybierz dobrze dla dziecka.