czwartek, 30 października 2008
2 w 1
SZYJKA :)
środa, 29 października 2008
OKRĄGŁA 5.
Gdy miałem miesiąc, albo mniej, to rodzice bardzo chcieli żebym miał już ciut więcej i aby mieli ze mną odwzajemniony kontakt i dziś chyba mogą powiedzieć, że właśnie doczekali się tego.
Bardzo ich kocham i wiem, że oni kochają mnie ponad życie!!!!!!
To, iż nie jestem juz taki malutki pokazało nam dzisiejsze odwiedzenie Michalinki, która ma 2 tygodnie i 5 dni. :) Jest śliczna, tylko cały zcas śpi albo je :) Rodzice mówią, ze ze mną tez tak było. Ale teraz nie dam się juz tak bezczynnie połozyć, poniewaz jestem bardzo ciekawy świata, który rodzice pokazują mi najlepiej jak tylko mogą.
A oto ja z Michasią (troszkę niewyraźnie, bo tata nie chciał włączyć lampy ze względu na oczka Michaliny):
wtorek, 28 października 2008
WIZYTA W PRZYCHODNI
poniedziałek, 27 października 2008
COŚ NIE TAK
Dzisiejszy wieczór to już zupełnie nam się poplątał. Zdrzemnąłem się krótko przed 19 i tata obawiał się, że zasnąłem na dobre i nie obudzę się na myju myju. Jednak mój brzuszek zrobił się pusty i zamiast do wanienki trafiłem z mamą na fotel. Później byłem wyspany, najedzony i nieskory do spania. Tym sposobem wszystko się opóźniło.
sobota, 25 października 2008
RÓŻNICA WIEKU
czwartek, 23 października 2008
NADOPIEKUŃCZOŚĆ
środa, 22 października 2008
"KOLOROWE KREDKI"
Smutna za oknem, zimna październikowa środa upłynęła nam śpiewjąco. Dosłownie! Mama obudziła się z wesołą i bardzo kolorową piosenką w głowie i koniecznie chciała się nią podzielić ze mną i z tatą :) Niestety nie pamiętała dokładnie słów, ale w 21. wieku taki problem to nie problem. Poszperaliśmy chwilkę w internecie i gotowe :) Mama twierdzi, że słoń jej na ucho nadepnął, ale ta piosenka wychodzi jej znakomicie i dlatego cały dzień mi ją śpiewała. :) Niżej zamieszczam tekst, aby inne mamy też mogły pośpiewać :)
Kolorowe kredki w pudełeczku noszę, Kolorowe kredki bardzo lubią mnie, Kolorowe kredki kiedy je poproszę, Namalują wszystko to co chcę. Namalują domek i na płocie kota I wesołe słonko na pochmurne dni A gdy w kosmos lecieć przyjdzie mi ochota Prawdziwą rakietę namalują mi. Kiedy jestem smutny, zawsze mnie pocieszą, Siadamy przy stole i one i ja. Malują cudownie, małpkę taką śmieszną, Słonia na huśtawce i w rakiecie lwa.
A oto ja pochłonięty bają :)
wtorek, 21 października 2008
JESIENNE SŁOŃCE
poniedziałek, 20 października 2008
RĄCZKI
Ciągle też doskonalę wkładanie i wyjmowanie smoka. Powoli staję się w tym mistrzem :) Ciekawe co będzie następne?
niedziela, 19 października 2008
IMPREZOWICZ
Siedziałem przy stole, oczywiście na kolanach Mamy i przeszedłem pierwszą lekcję nauki posługiwania się sztućcami. A ponieważ siedzę od niedawna, więc to było wielkie przeżycie! Niestety nie poznałem nowych smaków. Ciągle tylko to mamine mleczko. Nie mogę narzekać, ale mam nadzieję, że niebawem moje menu zostanie troszkę urozmaicone :) Rodzice chcieli się mną pochwalić i zaprosili wszystkich na kąpiel. Ale nic na pokaz! Byłem wyjątkowo poważny. Po kolacji padłem i spałem jak suseł :)
Za to dziś pokazałem jak bardzo jestem komunikatywny i co potrafię. Chciałem nadrobić wczorajszy wieczór i wszyscy byli szczęśliwi. Zaprezentowałem też jak potrafię pełzać. Pupa do góry i do przodu. Kocyk był bardzo interesujący i chciałem go dokładnie obejrzeć.
Razem z Rodzicami jestem bardzo szczęśliwy, bo dziś wyszła ze szpitala do swojego domku Michalinka, która ma 9 dni. Już nie mogę się doczekać, kiedy ją zobaczę :)
czwartek, 16 października 2008
ŻABKA
wtorek, 14 października 2008
CORAZ MNIEJ SNU
Mama twierdzi, że od wczoraj przechodzę samego siebie. Pytanie: dlaczego? Otóż łączna liczba godzin mojej drzemki w ciągu doby wczoraj wyniosła 1,5 godzinki :) I to na dodatek na spacerze. Dziś prawdopodobnie będzie powtórka. Nie da się nie zauważyć, że już jesień i aura jest też różna i tak dzisiejszy spacer przerwał nam deszcz, a to oznaczało pobudkę. Rozbudzony marszem po schodach na rękach Mamy wróciłem do domu. Po zmianie pieluszki, i takim tam innym wylądowałem w leżaczku-bujaczku. Normalnie zasnąłbym w nim, ale tym razem miałem ochotę na coś innego. Mianowicie na skłony do brzuszka. Wcześniej je już ćwiczyłem na kolanach Rodziców :) Próbuję zmienić tę nudną pozycję półleżącą na siedzącą :) Tylko ciągle mi ktoś w tym przeszkadza. Wszyscy twierdzą, że na siedzenie jestem jeszcze za malutki :(
Mamie niestety nie udało się mnie uśpić ani w leżaczku, ani na rękach, a już tym bardziej nie w łóżeczku przy pszczółkach. Zmrużyłem oko dopiero przy cycusiu, ale to też tylko na 20 minut. Dałem Mamie chwilę oddechu ;) A później to już wrócił Tato z pracy i super zabawa aż do kąpieli!!!
niedziela, 12 października 2008
DOŚĆ LEŻENIA
Wyruszyliśmy tak jak zawsze. Mama zniosła mnie po schodach, Tata wyciągnął wózek i w drogę. Były nadzieje, że zasnę, ale nie to było mi w głowie :) Wierciłem się, grymasiłem, walczyłem ze smokiem. Mama ciągle mi go wpychała, a ja uparcie wypluwałem. Stwierdziłem, że dziś jest szansa na spacer na rękach Mamy, bo pogoda ku temu sprzyja. I tak też się stało :) Rodzice skapitulowali i podziwiałem świat tuląc się do Mamusi. Oglądałem już niestety pożółkłe liście, które ostatnio często wlatują do mojego wózka. Szkoda, bo drzewka z nimi bardzo mi się podobały. Szczególnie jak Tata mi o nich opowiadał. A już najbardziej to spodobała mi się czerwona jarzębina. Niestety za wiele jej nie zostało :(
Spacer nie był dziś udany, bo Rodzice obawiali się, aby mnie nie przewiało i przypadkiem nie przyplątało się coś nieproszonego po piątkowym szczepieniu. Z tego powodu Mama ciągle podejmowała próby położenia mnie, ale ja stanowczo protestowałem głośnym płaczem. I tak też wyprawa do kościoła została odłożona na następną niedzielę. :(
Słyszałem jak Rodzice rozmawiali o spacerówce :)
sobota, 11 października 2008
SMACZNE PALUSZKI :)
Od paru dni dzielnie ćwiczę wkładanie paluszków od stópek do buźki. Mama bardzo na to czekała. Dziąsła porządnie swędzą, więc wszystko, co można pogryźć, jest SUPER ;) Zacząłem nawet robić Mamie malinki na szyi. :) Jak tylko przydarzy się okazja, np. podczas przewijania lub przed kąpielą, chwytam gołą stopę i ciągnę do buzi. W rajtuzach nie smakują tak dobrze. A smakosz ze mnie wielki! ;) Dziś już opanowałem ssanie dużego palucha od prawej stopy perfekcyjnie :) Ciekawe na co teraz przyjdzie kolej.
Po szczepieniu wszystko w normie. Nie gorączkuję i nawet nie mam obrzęku na rączce. A tyle było strachu. Tata profilaktycznie posmarował miejsce ukłucia Altacetem w żelu i może dzięki temu tak ładnie to wygląda :)
Dziś po kąpieli zostałem sam z Mamą. Niestety towarzysz ze mnie marny, bo już przy cycusiu zacząłem przysypiać i po odbiciu zasnąłem smacznie w swoim łóżeczku. I tak od 20.00 Mama miała wolne. Tata poszedł świętować wczorajsze narodziny córeczki znajomych Rodziców. Michalinka przyszła na świat 10.10.2008 o godz. 20.05. Mama z Tatą bardzo się cieszą i mówią, że będę miał koleżankę do zabawy :) Nie możemy się doczekać kiedy ją odwiedzimy.
piątek, 10 października 2008
IGŁA NIE TAKA STRASZNA JAK MÓWIĄ
Jednak druga hipoteza to nadchodzące ząbki. Ponoć na tym tle też może boleć brzuszek :( Od paru dni jestem niespokojny i wielką ulgę przynosi mi pocieranie dziąseł wszystkim co popadnie :) Najbardziej lubię gumowego Różyka :) Żel Bobodent poszedł w odstawkę, ze względu na rumianek, na który jestem uczulony :( A szkoda, bo był smaczniutki ;) Choć dzięki temu poznałem smak Tantum Verde. No ale wracam do dzisiejszego szczepienia.
Jak zwykle Mama położyła mnie na przewijaku w gabinecie, a ja od razu wykręcałem główkę za kolorowymi miśkami, które stoją tam na parapecie. Bardzo je lubię :) Zwłaszcza zieloną kurkę :))))
Bardzo dokładnie zostałem osłuchany, w szczególności brzuszek, i okazało się, że jestem gotów do szczepienia. Ważenie i mierzenie było w środę i dlatego tak szybko poszło z Panią doktor. Przez ostatni miesiąc troszkę podrosłem, co odczuł Mamy nadgarstek: 7060 g i 67 cm. Pewnie już nie za długo pochodzę w rozmiarze 68 :) Mama założyła mi rajtuzki i przeszliśmy do pani pielęgniarki. Tu zaczęło się najlepsze! Na przystawkę podano mi rotawirusa. Słodziuuuutki!!! Próbowałem sam chwycić ampułkę, ale niestety nie dali mi jej. Tata pokazywał mi Ważkę i Fafę. Jednak na tym etapie nie były za bardzo potrzebne, bo zajęty byłem smakowaniem malinowego syropku. Ale wszystko co dobre szybko się kończy :( Przyszła kolej na danie główne - ukłucie Infanrixem IPV. I tu Ważka z Fafą spisały się dzielnie, bo nawet nie poczułem kiedy i było po wszystkim. Zostałem pochwalony, a Rodzice aż pękali z dumy :) I tym razem uszło bez płaczu. Szkoda tylko, że tak szybko stamtąd poszliśmy, bo było bardzo miło. Ale słyszałem jak pani pielęgniarka umawiała Rodziców na kolejne szczepienie. Mama chyba już się tym stresuje. Ona zawsze tak wszystko przeżywa. A niepotrzebnie!
W nagrodę poszliśmy na spacer do parku, gdzie spotkaliśmy moją wózkową koleżankę Kingę :) Niestety byłem zbyt zmęczony, szybko zasnąłem i nie dowiedziałem się co u niej słychać :(
Przed Rodzicami czujna noc, jak po każdym szczepieniu. Będą sprawdzać, czy nie mam gorączki. Oby było Ok, bo jutro zapowiadają ładny dzień i bardzo chciałbym wyjść na spacerek :)
Aha! Muszę wspomnieć, że dziś przy kąpieli po raz pierwszy był dziadek Kazik. Chyba spodobały mu się wariacje z Tatą, okrzyki radości i śmieszki na całowanie Mamusi :) Oj! Jak ja lubię to codzienne pluskanie!!!
czwartek, 9 października 2008
WSPOMNIENIA I ZACZYNAMY!
daj niech sprawdzę
niech cię dotknę raz jeszcze dłonią i ustami
niech w oczy spojrzę chociaż najmniej wierzę
oślepłym ze zdumienia oczom
jeszcze twój głos usłyszeć chcę
zapachem się zaciągnąć
pojąć cię raz na zawsze wszystkimi zmysłami
i nigdy nie zrozumieć i ciągle na nowo
dochodzić prawdy pocałunkami"
Halina Poświatowska
29.05.2008 o godz.18.10 przyszedłem na świat - 3410 g i 57 cm :) Byłem i jestem najpiękniejszym i najbardziej kochanym dzieckiem na świecie ( tak jak każdy Maluch oczywiście). Rodzice długo na mnie czekali, ale jak tylko dowiedzieli się, że jestem i, że jestem chłopcem od razu wiedzieli, że będę Julkiem. Najpierw moje imię miało brzmieć Julian, ale mamie pod sam koniec noszenia mnie w brzuszku bardziej spodobało się Juliusz. A i tak mówią do mnie wszyscy Julek lub Julko :) No może być ;)
Urodziłem się silny, ponieważ w ciągu trzech dni sam zwalczyłem infekcję, którą podłapałem jeszcze będąc u mamy. Obyło się bez antybiotyku!!! Przeszedłem także żółtaczkę. Na szczęście wystarczyło tylko jednonocne naświetlanie i w piątej dobie Rodzice przywieźli mnie do domku. A tutaj to już poszło jak po maśle.
Pierwszy miesiąc nie był najgorszy. Mama z Tatą strasznie się o mnie bali. Cały czas tylko mówili: "żeby nie płakał", "żeby nie miał kolek", itp. Jednak ja ich tak bardzo kocham, że postanowiłem być grzeczny i rzeczywiście nie płakałem i z brzuszkiem też było OK. A to zasługa Mamusi. Od samego początku dawała mi cycusia (do dziś mi to wystarcza), uważała i nadal uważa na to co je ( Tatuś pilnuje diety mamy), i dlatego mój brzusio jest szczęśliwy :) Kolkom mówimy NIE!!!
Moje przybieranie na masie :
1. miesiąc - 4530g
1,5. miesiąca - 5190 g, 62 cm
3. miesiąc - 6170 g, 64 cm
Jest nieźle :) Na szczęście nie jestem płaczkiem i Mama nie musi się mnie nadźwigać. Choć ostatnio lubię oglądać świat z góry. Od 2. miesiąca mojego życia ulubione zabawki to maty edukacyjne ("pszczółka" i "lewek"). Ostatnio trochę mi się znudziły, ale i tak czasem na nich jeszcze ląduję ;) W dalszym ciągu uwielbiam gadającą Ważkę. Ale największym hitem są ostatnimi czasy paluszki. To teraz najlepsza zabawa. Wkładam je do buźki, a jak się uda to wpycham całe piąstki ;) Mama uważa, że to zapowiedź ząbków.
Dziś mam 4 miesiące i 10 dni. Jestem małym śmieszkiem. Tak mówi Mama z Tatą.
Aniołkiem stałem się całkiem niedawno, bo 05.10.2008. Choć Rodzice od zawsze tak do mnie mówili :)
Mam nadzieję, że uda mi się przypilnować Mamę, żeby już regularnie opisywała moje poczynania. Zbierała bardziej i mniej śmieszne historyjki :)
Przynajmniej obiecuję, że od jutra zaczynamy!!!