Pachnąca, smaczna, ale niestety z domieszką stresu.
Czekając z ciastem i wałkami na Oskara dostaliśmy telefon ze szpitala.
Babcia przybyła ratując sytuację.
No i w końcu pojawił sie Oskarek z dwoma szwami. Dzielny bardzo!!!
Ciocia po melisie też dołączyła.
I podśpiewując Ding Dong Ding Dong nawet udało nam się nie przypiec wszystkich blach :).
Przepis od Madzi, która podobno ma go od Kasi. :)
Czekam na palec w górze :).