sobota, 30 października 2010

HALLOWEENOWA RODZINKA

 Julek znów ma tę fazę. Wszystko co duże, małe i najmniejsze to Mama, Tata i Juleczek.
A produkcja szła ze specjalną dedykacją dla Cioci Patrycji i Wujka Wojtka :). Pozdrawiamy! 

UŚMIECH DO ZDJĘCIA Z MAMĄ

;)
Julko zdecydowanie nie lubi robić czegoś na zawołanie, a jeszcze bardziej nie lubi robić czegoś co inni.  Ostatnio zauważam to coraz częściej.  NIE BĘDĘ MALOWAŁ JAK KINGA, BO SIĘ NIE NAUCZYŁEM. Dokładnie tak mi ostatnio powiedział. I nie powiem - serce mnie zabolało. Zachodzę w głowę skąd takie zniechęcenie.

piątek, 29 października 2010

DZIEŃ OPIEKI

Taki dany dzień ma zupełnie inną wartość. Szczególną. Czekałam na niego bardzo. I na ten wspólny poranek, który był cudny :). Taki tylko nasz, taki jak kiedyś.




środa, 27 października 2010

PIKA, NIE PIKA

Gra z magicznym pisakiem ostatnimi dniami bardzo Julka zajmuje. A ulubiona plansza to oczywiście z pojazdami. Juz się z tym pogodziłam ;).

MÓJ CI ON!

Taki Czupurek czekał dziś na mnie :).
I na wejściu dowiedziałam się, że Babcia nie umiała nazwać narzędzi Mańka, że z Dziadkiem popsuli jeepa...
Takie codzienne relacje zdaje mi Julko. I zawsze wszystko się zgadza z realcjami Babci :).

niedziela, 24 października 2010

CHCIAŁBYM TAKIEGO FILIPKA

Ta Julka prośba i Jego czułość, delikatność, troska w stosunku do Filipka dały mi dziś trochę do myślenia. :)
A Kinga nauczyła nas nowych przedszkolnych zabaw, np. "Siedzi zajączek na grochowej miedzy...". :)

JAK KOTEK

Bo z tego co mi wiadomo, to właśnie koty tak lubią świeże pranie. Przynajmniej te znajome. Julko uwielbia!!!!

HUŚTAWKA

Jeszcze nigdy nie chodziła na takich obrotach.
TAK WYSOKO, TAK WYSOKO DO LAMPY!!!!

czwartek, 21 października 2010

2,3,4...

... SZUUUUKAAAAM! Krzyczy Julko i biegnie schować się. A po chwili TU JESTEM! :)
Tak bawimy się w chowanego :).

I ku pamięci:
Wczoraj w drodze na angielski: O! E BAS (faktycznie mijaliśmy autobus). O! E CZAK (przejezdżała ciężarówa). O! E KAAA (osobowe też oczywśicie były nazwane).
Tato prosi: Powiedz "kotek" (Julko ostatnio lubi przekręcać słowa). Po chwili ze śmiejącymi się oczami Julko mówi : PIES. NIE! E DOG. :)
Któregoś dnia wracam do domu, a Babcia z Julkiem leżą w sypialni czytając książkę (od momentu mojego powrotu do pracy jest problem z drzemkami): WIESZ MAMO, JA NIE CHCIAŁEM PAĆ, ALE BABCIA MNIE ZŁAPAŁA. ;)
Julko dotyka moich mokrych umytych włosów: PIĘKNE MASZ MAMO WOSKI. TYLKO TAKIE BJUDNE. :)

wtorek, 19 października 2010

NOWY OBOWIAZEK

 To wyprowadzanie pieska na spacery. Julko wie, że piesek musi załatwiać swe potrzeby poza domem, choć na Julka szczęście potrzeby te nie sa aż tak nagłe i regularne ;). Powiedzmy, że są, kiedy Pan sobie o nich przypomni :).
 No i jeszcze dochodzi szczotkowanie.

Wygląda to tak, że Julko dumnie kroczy ze "smyczą" w rączce, a wszystkie mijane psy stają w osłupieniu i z przerażeniem w oczach. No taki straszny jest ten nasz Azorek ;).

sobota, 16 października 2010

POJAZDY MILITARNE

Dzięki Tacie Mai mieliśmy okazję zobaczyć ten full wypas od środka. Dobrze, że po znajomości pozwolono na zdjęcia ;), bo kilka razy Julko miał życzenie MAMO POKAŻ MI TE CZOŁGI.

Julko właśnie próbuje (tylko próbuje, bo jak na razie to daleko Mu do tego) wyciszyć sie po wieczorze z Mają. Na czołgach zaczęli, a skończyli na szalonych zjazdach :). Oj jak fajnie i wesoło tak we dwójkę :).
Może po "Mam Talent" w końcu zdecyduje się na kąpiel. Bo jak na razie naśladuje i powtarza każde słowo Chylińskiej ;). Jednym słowem weekend.

piątek, 15 października 2010

W LIŚCIACH

 I pod grzybkiem.
Miło spędzony czas we dwoje. Szybki obiad i jedziemy na wycieczkę. Po 14-stej jest jak dawniej. Tylko to niedospanie. Noce ostatnio ciężkie - albo ostatni ząb, albo stres. 

środa, 13 października 2010

FARBY

Pędzel zdecydowanie bardziej przypadł do gustu niż własne ręce. Julko na malowanie rękami nie daje się namówić. Ja po zamoczeniu palca dostałam nakaz natychmiastowego pójscia do łazienki ;). Po pierwszej nieudanej próbie odleżały swoje i dziś wyjęte wraz z pędzlem okazały sie dobrym strzałem na bezdrzemkowy kryzys.  Julko wyciągał kubeczki mówiąc: MAMA JUBI TEJWONY, TATA JUBI NEBIESKI, JULECZEK JUBI ZIELONY, A BIKOPT JUBI POMPANANCZOWY :). 
 No i jak na artystę przystało - dzieło należało uwiecznić :). Bo mania fotografowania wciąż trwa :).

niedziela, 10 października 2010

DWA LATA...

... Michalinki. To dziś.


A wczoraj naszego bloga.
Pamiętam jak dokładnie dwa lata temu pisząc drugiego posta odebrałam telefon od szczęśliwego Taty Michasi :). I pamiętam ten spokój domu i dźwięki karuzeli, przy których spało nasze niemowlę. :)

sobota, 9 października 2010

KIBIC

 :)
Ale oczywiste jest, że lepiej kibicuje się w grupie. Potencjalni kumple wypatrzeni, więc w drogę.
Jednak dołączenie okazało się nie takie proste. Julko dosiadł się, a chłopaki dali nogę ;). Nastąpiła pogoń.
 No i, no i...
 ... w końcu udało się! :)
Julko uwielbia straszy chłopców, jednak starsi chłopcy niekoniecznie Julka. Wiadomo - Maluch ;). Ale dziś ten niepoddający się Maluch dopiął swego na meczu piłki nożnej :).

SESJA

 Dziś z rana mieliśmy bardzo poważną sesję z bardzo poważnym fotografem. Julko kręcił, kręcił, kręcił, celował, było obowiązkowe UŚMIECHNIJ SIĘ i pstryk. I to z lampą. Ach, fotograf naprawdę był bardzo przejęty jakością swojej pracy :).

JAK DOBRZE JEST...

... wspólnie wstać.
Rano Julko pyta Babcię: MAMUNIA ZOSTAWIŁA JULECZKA? KIEDY? O KTÓJEJ GODZINIE?
Strasznie mi z tym jest.

czwartek, 7 października 2010

JAK NAJLEPIEJ SCHOWAĆ SIĘ MAMIE?

Biegnę po piłkę, odwracam się i Julka nie ma. Ogarniam wzrokiem stadion i nic. Ciśnienie momentalnie podniesione. I nagle zza krzaków słyszę: MAMO TU JESTEM! TO TAKI ŻAJCIK. Ufff!
Żarty ostatnio się Julka trzymają ;).

środa, 6 października 2010

ANGIELSKIE PRZEDSZKOLE

Tak Julek nazywa lekcje angielskiego. Kazdego dnia mówi, ze chciałby iść do PECZKOLA ANGIESKIEGO :).
Dziś Julko rozgadał się i roztańczył, a dokładniej rozbiegał, jeszcze bardziej niż poprzednio. Na hasło "clap" zaczął od razu klaskać, a na "run" - dokładnie biegać. O ustach, nosie, kolanach i stopach pisać już nie będę :). Pani powiedziała: "No ja nie mogę. Piękne jest to Julka very good". Bo Julko pochwalił Marysię właśnie używając zwrotu "Very Good" i bijąc przy tym brawo:).
A przed zaśnięciem spytał mnie : MAMO, JAK TO PANI MÓWIŁA NA CIĘŻAJÓWE? CZAK? A NA AWTOBUS - BAS?

poniedziałek, 4 października 2010

RAZEM

Dziś zaledwie 6 godzin, ale jakże docenionych i radosnych. :) Czas okrutnie się skurczył! Zdecydowanie mniej radosna jest moja pobudka po 5 - ciu godzinach snu. Za to po 14-tej dostaję skrzydeł i powera. I jestem szczęśliwą Mamą :).
I teraz to ja słyszę MAMO NO BAW SIĘ! :)

niedziela, 3 października 2010

WEEKEND

 Z Tatą :).
I bardzo pracowity. Julko dzielnie pomagał w rozkręcaniu szafy, a przy okazji odkrywał skarby, np. poduszkę do karmienia. Najpierw kazał się na niej układać i prezentować jak to było kiedyś, kiedy jeszcze się na niej cały mieścił :). A później stwierdził PRZECIEŻ TO JEST TEJEFON. ZADZWONIE DO TATY DO WAJSZAWY. TATO SYSZYSZ? DZWONIE DO CIEBIE! MÓW HAJO. :)
A później byli panowie stolarze i było jeszcze więcej pracy. Julko niezmiennie chętny do pomocy. CZY PANOM TRZEBA POMÓC? NIECH PAN JUŻ NIE WIEJCI. NIE LUBIE TEGO. ;) Poza wierceniem była radość. MAMO TATO NOWA SZAFA!!! No i statndardowe chowanie się.
A żeby Tato miał jeszcze trochę czasu na naukę łapaliśmy we dwójkę jesienne słońce.
 A teraz trzymamy mocno kciuki i znów czekamy.

piątek, 1 października 2010

PIERWSZY DZIEŃ OSOBNO

Drzwi otworzyła mi uśmiechnięta i zadowolona Babcia. Ja nie wytrzymałam, puścił mi cały stres i pękłam.
A Julko najedzony i uśpiony.
Pędząc do domu miałam nadzieję, że może nie będzie spał. Ale  z drugiej strony cieszę się, że udało mu się zasnąć beze mnie :). Parę minut temu próbowałam Go podbudzić, bo stęskniłam się pioruńsko, jednak protestował. Złapał mnie za szyję i śpi dalej. Jeszcze trochę wytrzymam ;).
Ach!
A w pracy? Miałam wrażenie, że byłam tam wczoraj. Zaskoczyła mnie podpisana szafka z fartuchami nie ruszona przez nikogo przez trzy lata. I długopisy w jednym z fartuchów, którymi pisałam kiedy Julka nie było jeszcze na świecie. I kubki do kawy i herbaty w szafce na stołówce. Wszystko było dokładnie tak jak zostawiłam to idąc na zwolnienie.
Dzwoniłam pięć razy. Julko opowiadał mi przez telefon co robi. MAMO PYJDŹ ZOBACZYĆ CIUCHCIE :). Ponoć radość była niezemska :))). Po obudzieniu tak jak zawsze wypił herbatę i siedział na nocniku czytając książkę :). Był na placu zabaw, spotkał Kubusia i poznał siedmioletnią dziewczynkę :).
Dobrze, że już weekend :). Dawno tego nie mówiłam ;).