piątek, 26 lutego 2010

PO PIERWSZYM ...

...strzyżeniu w salonie fryzjerskim :). Uśmiecham się bo sądziłam, że pewnie się nie uda. A tu niespodzianka nawet dla pana obcinającego :)))))
Wcześniej byliśmy się zapisać, rozejrzeć i usiąść na fotelu. I od tygodnia Julko mówił, że do fryzjera pójdzie i będzie miał obcinane włosy. Ale wiadomo - matka przeżywa nawet pierwsze strzyżenie ;). Jednak Julko wiedział co mówi. Takiej powagi to jeszcze u Niego nie widziałam.
A na koniec nagroda - pierwszy lizak i oczywiście zdjęcie.

czwartek, 25 lutego 2010

DOMOFON

Panów zakładających ten sprzęt Julek z oczu nie spuszczał. Plan był trochę inny - Tato zostaje w domu, a my na spacer. Jednak to norma, że zbieranie do wyjścia rozciąga nam się w czasie, więc wyszliśmy po całym bałaganie ;). A wiercenie i hałas - niemała atrakcja dla Julka z rana.  Stał, oczy duże robił i komentował: PAN PIJE, PAN WIEJCI, PAN PESTAŁ. A później to już tylko NIE DZIAŁA!!!, gdy w międzyczasie odszukał swój sprzęt.

No i będziemy mieć DOMOTON :).
A panów monterów Julko już ma zaprzyjaźnionych ;).

poniedziałek, 22 lutego 2010

FAJNY WEEKEND

Weekend minął pod hasłem FAJNIE. Dla Julka praktycznie wszystko takie było :)
Fajne były hotelowe łóżka. Przymiarki na którym będzie wygodniej spać były zaraz po wejściu do pokoju. Zdecydować się nie było łatwo. Wygrała opcja "łączymy a pośrodku mama" ;).

Fajny był też czerwony fotel.

I oczywiście kąpiel inaczej niż w domu.

I fajna była zabawa w chowanego - podpatrzona u starszych dzieci na placu zabaw.
Tylko szkoda, że wszystko co takie fajne tak szybko mija.

piątek, 19 lutego 2010

NIE TO! PASTUŚ!

Do dzisiejszej drzemki Julko wybrał "Plastusiowy Pamiętnik".
Ja uwielbiałam Plastusia :). Pamiętam, że mieszkał taki w moim piórniku. A książkę podpisałam własnoręcznie trochę niepewnym pismem ponad 20 lat temu. 

BUŁA PO OBIEDZIE - TO ZNIOSĘ

Daję tak mało obiadu Dziecku, że musi dopychać się suchą bułą. 
Ale dla Julka to ta buła mogłaby być zamiast obiadu. Na szczęście udało mi się namówić go na ciepłą pomidorówę bo inaczej to byłabym jeszcze bardziej wściekła na miłą panią ze sklepu z pieczywem. Tak! Otwierając szeroko drzwi zawołała Julka takim tekstem "Chodź! Weźmiesz sobie bułeczkę."  No a Julko nawet nie oglądając się do pani poszedł. Ja wściekła (właśnie wracaliśmy do domu z zamiarem obiadu) zostałam przed drzwiami i słyszę jak pani mówi "Tatuś zapłaci". Swoją drogą to tak się teraz częstuje ;))). Ja nie zapłaciłam i Tacie też nie pozwolę to może się kobieta oduczy. Nie lubię czegoś takiego mimo, że Julko wsunąłby ją z apetytem zanim doszlibyśmy do domu.

czwartek, 18 lutego 2010

GOŁA STOPA

No to jak zaczęlam ;) i oddalam sie cierpliwosci (dlatego wlasnie wczeniej nie bylo
filmików ;)) to jeszcze jeden. Mialo być o uwielbieniu Julka do golych stóp (obojetnie czyich), a wyszlo raczej o radosci z kręcenia :).

DEBIUT NA WIZJI

A jak debiut to wiadomo o czym ;)



Julek może tak naprawdę dlugo. Z nami gorzej, bo pomyslów w końcu kiedys zaczyna brakować, a powtórki to nuda dla zainteresowanego ;).

wtorek, 16 lutego 2010

PRZY STOLIKU

Pamiętam, że nie mogłam doczekać się kiedy Julek zasiądzie do swego małego stoliczka. No i mam! :) Widok ten rozczula mnie to bardzo.
Tato Julka ostatnio często powtarza "Jaki On już duży."
Duży - to fakt, bo przecież jeszcze niedawno potrzebował naszej pomocy żeby popatrzeć na świat za oknem.

niedziela, 14 lutego 2010

14 LUTY - NIE TYLKO DLA ZAKOCHANYCH

Miło jest zacząć dzień walentynkowym omletem i muffinami marchewkowo-jabłkowymi :). Szczególnie jeśli ten dzień zaczyna się o 5.30. Tak! Julko nas tak kocha ;).


I miło jest dostać walentynkę :D. Właśnie odebrałam taką dla swego Syna od sąsiadki Mai. Jak widać dziewczyny zaczynają pukać do drzwi. A Walenty śpi ;).

Miłego dnia Wszystkim!!! :)

czwartek, 11 lutego 2010

SMACZNEGO NA TŁUSTO

Chrusty/faworki - to coś co w Tłusty Czwartek lubimy najbardziej :).

wtorek, 9 lutego 2010

GÓRKA

Parę dni temu zawędrowaliśmy na spacerze trochę dalej i dotarliśmy na górkę :D. Aż sama dziwiłam się dlaczego wcześniej nas tam nie było. Było tak fajnie :). A jeszcze fajniejsza była mega ilość zjedzonego obiadu po tej górce ;). No i dziś po niechętnie zjedzonym mini śniadaniu nie mogliśmy nigdzie indziej pójść. Na górkę po apetyt!
Były tam dzieci jeżdżące na sankach, na deskach, na szpadlach (tak Julko nazwał jabłka do zjeżdżania) i były też dzieci zjeżdżające na pupach. Sanki Julkowi nadal nie odpowiadają, więc radził sobie jak potrafił.

  
Po godzinie szaleństwa wyglądał tak 

Poliki malowane ale ochota na jedzenie nie przyszła. Zupa dyniowa nie wypaliła :(.
Prawdopodobnie idą nam piątki.

CORAZ CZĘŚCIEJ

I coraz dłużej. Z klockami sam na sam :).


A ja zamiast zająć się sobą albo chociaż stertą naczyń w zlewie to co chwilę zaglądam i podziwiam konstrukcje ;)

niedziela, 7 lutego 2010

POMOCY!

W ten weekend Julek często potrzebował naszej pomocy. Wołanie o nią to w jego wykonaniu PONONOOOOOCI!!! :D  

Odkrycie możliwości utknięcia pomiędzy kanapą a pufą i wołanie pomocy to na szczęście tylko świetna zabawa. I jak się okazało - można się w nią bawić bez końca.

I teraz też budowane przejazdy koniecznie muszą być za niskie dla przejeżdżających pojazdów ;). Najfajniej jest kiedy można powiedzieć O UTOŁ! PONONOOOOOCI!!!!

czwartek, 4 lutego 2010

NASZA WIOSNA

Kwitnące hiacynty cieszą i sprawiają, że z każdym dniem coraz bardziej chcę wiosny.
I dziś właśnie poczułam jakby była ona już za plecami :). Słońce cudnie ogrzewało nas podczas lepienia bałwana, a później te promienie słoneczne wpadające przez szybę do samochodu, które nie dały zbyt długo spać Julkowi - NO PIĘKNIE! Trochę więcej światła a power niesamowity :). I choć na wiosnę czekam to z drugiej strony żal zimy, bo te zmieniające się pory roku to nic innego jak upływający czas. A tego żal najbardziej. 

środa, 3 lutego 2010

TROJE DZIECI

Julek miał powiedziane, że po śniadaniu przyjdzie do niego Jasiu z Małgosią. I Dziecko tak się nastawiło, że śniadanie poprosiło o przyspieszenie, a później niecierpliwie czekało wołając JAHU PYJDŹ NIANI.
I jak się doczekało to z uśmiechem otworzyło ze mną drzwi (cudny był ten uśmiech :)).
I kiedy Chłopaki świetnie się sami ze soba bawili...(w wieku pięciu lat to już się tylko pozuje do zdjęć ;))

Małgosia spała w julkowym łóżeczku :).

A Mamy nawet posiedziały przy kawie :).
To było bardzo miłe popołudnie :D.

wtorek, 2 lutego 2010

OSTATNIE ODKRYCIE

MICUBISI ;)
Wskoczyło w miejsce BMW.
A ja zaczęłam zauważać, że i takie jeżdżą.
I w końcu udało mi się złapać kontrolę znaczka (i odśnieżanie)- obowiązkowo przód i tył.

WYJĘLIŚMY SANKI

I znów głęboko schowaliśmy. Jeszcze przed wyjściem z domu Julek na nie mówił stanowcze NIE. I zdania nie zmienił.
Ciągle nadają się jedynie do pchania.

poniedziałek, 1 lutego 2010

PAPUŻKA

No i mamy w domu dwie papugi. Tylko jedna z nich zrobiła się nad wyraz gadatliwa ;). Julko powtarza, powtarza, papuguje. Co powiemy to zaraz odbija się echem. Julek powiedz... . Jak nie uda się za pierwszym razem to za trzecim czwartym na pewno. Powtarzanie zawsze i wszędzie. Podoba się bardzo :). Powtarza słowa, zdania z naszych rozmów, nie zawsze skierowane do niego. Wyłapuje słowa z ulubionych bajek. Ulubione książki zna na pamięć - czytanie wygląda teraz tak, że my zaczynamy, a Julek kończy. Bywa i to ostatnio często, że czegoś za ... nie potrafimy zrozumieć. I wtedy wpadka! Oj nie lubię takich sytuacji. Julek resztkami cierpliwości tłumaczy, a my oczy robimy i nie ma co strzelać, bo ta cierpliwość to naprawdę na włosku. Najlepiej jak się uda zmienić temat.
Ta zdolność mówienia jest nieźle wykorzystywana. Np. w sklepie, w którym Julek nic dla siebie nie znalazł (oczywiście nie było samochodów) , ale ja za to zainteresowana byłam bardzo, usłyszałam: ALE ZIMNO, ALE ZIMNO, MAMA ODŹ. A wcześniej głośno powiedziałam, że może jest mu ciepło. Pani sprzedająca usłyszała: NIE MA PANI BRUMA - ton szczęścia nie oddawał i do tego szeroko rozkładane ręce. I choć zamiar miałam inny wyjść szybciej musiałam, bo w końcu Dziecku zimno w sklepie było i pani samochodów nie miała. A na dworze przecież cieplutko i parkingi wokół ;). Ech! I miej tu Matko coś do powiedzenia.
Niżej rozśpiewany poranek. Julek widział orła, który wspiął sie baaaardzo wysoko (to nasza przerobiona po tatowemu piosenka w sam raz idealna, gdy energia rozpiera).

A jak już się Julek wygada, wyśpiewa i wykrzyczy to wraca do swych poważnych zajęć, przy których i tak na długo nie milknie ;).